wtorek, 30 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 12


- Tak...
   Szczęśliwy wyszedłem.
- Co się tak szczerzysz?! - spytał zapłakany Piszczek.
- No czy ja wiem... Może dlatego, że Emilka żyje -powiedziałem spokojnie, żeby ich wrobić :D
- Co ty pier*olisz?! - zerwał się Łukasz xD
- Sam zobacz! - wskazałem na szybę.
- Jezu! Ona żyje! - Piszczek z wielkim uśmiechem popatrzył na nią.
- Jak to możliwe?! - spytała Agata patrząc na Emilkę.
   Ja i Łukasz patrzyliśmy sobie na ściany :D
- Chłopaki?! - zaczął podejrzewać Błaszczykowski.
- Tak? - spytałem.
- Co wyście jej zrobili?! - mówi Lewy.
- My?! Nic!!! - bronił Piszczu.
- A tak szczerze?! - Agata.
- Co wyście jej dali?! - Kuba.
- Niiiic... - przedłużyliśmy słowo z uśmiechami na twarzach.
- No przecież widać te wasze podejrzane uśmieszki! - krzyczała Agata.
- Dobra! Tabletki od wujka z Korei! - krzyknąłem.
  Nagle spojrzeli na mnie i Łukasza, jak na ufoludków... W pewnym momencie łzy szczęścia spłynęły po ich policzkach :D Wszyscy razem zaczęli nas przytulać <3
- Uratowaliście ją! - ucieszył się Kuba.
- Jesteście wielcy! - śmiał się Lewy xD
- Kocham was! - wyszeptała Agata.
  Po jakimś czasie odkleiliśmy się od siebie :D Usiedliśmy na krzesłach i patrzyliśmy na nią ;*** Na razie śpi, ale samodzielnie oddycha! *.* Nagle przyszedł do nas doktor.
- Proszę państwa - powiedział z uśmiechem - wasza bliska żyje . Nadal nie wiem, jak to się stało, ale według wyników badań choroba została zahamowana! Oczywiście to nie wystarczy... Choroba nadal jest w organizmie... Jest to już taki stopień tej choroby, że w każdej chwili może znów działać... Pacjentka jest jeszcze bardziej słaba, ponieważ organizm nadal walczy z sepsą. Czy kiedy się obudzi zgadzacie się na pierwsze leczenie? W innym razie stracimy to, co wywalczyła i umrze...
- Tak! Zgadzamy się! - odpowiedział szybko Łukasz, a my pokiwaliśmy głowami na TAK.

                                              * KILKA GODZIN PÓŹNIEJ *
Cały czas czekamy, aż się obudzi *.*

* JA *
   Otworzyłam oczy! Nie wiem, co się dzieje... Czy ja nie umarłam?! Dziwne uczucie... Nie wiem, czy to prawda, czy jakieś urojenia trupa! Leżę sobie na plecach patrząc w sufit... Jezu! Dżizys! Ale mnie wszystko boli! W pewnym momencie do sali weszli moi UKOCHANI <3
- Jak się czujesz kochana?! - podbiegła do mnie Agata ;*
- Aguuś! Dziwnie... - Aga pocałowała mnie w policzek.
- Z drogi! Teraz ja! - odepchnął Agatę Lewy.
- A nie, bo ja! - mówi Kuba.
- Wreszcie jest tak, jak dawniej! - powiedziałam :D
  Kiedy chłopaki się tak kłócili, podszedł do mnie Łukasz ;*
- Moja siostrzyczka! - przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Mój braciszek! - uśmiechnęłam się :)
  Łukasz się odsunął się i podszedł Marco *.* W ciszy patrzyliśmy na siebie *.* W końcu Marco zbliżył się do mnie i pocałował w policzek ;***
- To tak na przywitanie ;) - puścił mi oczko.
- Czyli, że wy ten? - spytał Lewy.
- Lewy - jeden buziak w policzek nic nie znaczy! - powiedział Marco.
- Kuba - trzeba wnieść te meble z powrotem do domu... Nie będzie małych Reusiątek! - powiedział Piszczek do Kuby i zaśmiali się obaj na raz :D
- Głupki... - uśmiechnęłam się xD
- Teraz jeszcze leczenie i może będzie tak, jak dawniej - uśmiechnęła się do mnie Agata :)
- Według mnie - już jest tak, jak dawniej - uśmiechnął się Kuba :)
   Za jakiś czas przyszedł lekarz. Zabrał mnie na pierwsze leczenie :/

                                                    * MIESIĄC PÓŹNIEJ *
Dziś wychodzę ze szpitala! Jestem już całkowicie zdrowa!!! Codziennie odwiedzali mnie piłkarze, ich partnerki, trenerzy, a nawet koleżanka z pracy - Susi. Marco odwiedzał mnie dzień w dzień. Niestety - jako przyjaciel. Może teraz, gdy jestem już zdrowa powinnam wyznać mu to, co do niego czuję?! Nie wiem...
    O 15:06 przyszedł po mnie Piszczek <3
- Hejka! - uśmiechnęłam się już gotowa do wyjścia.
- No sieem - wyszczerzył się :) - jedziemy na Idunę, bo mam trening.
- Spoko, oko! - zaśmiałam się :D
- Co ci jest?! - zdziwił się śmiejąc się :D
- No, co?! Nie można mieć dobrego humoru?! Rusz zadziec! - śmiejąc się uderzyłam go torebką, po czym wyszłam z sali.
- Wróciaaaaś! - zaśmiał się i popędził za mną :D
   Wygłupiając się pojechaliśmy na stadion. Weszliśmy do szatni.
- Emilkaaa! - wszyscy piłkarze i ich dziewczyny rzucili się na mnie.
- Jezu! - zaśmiałam się.
- Jak się czujesz?! - spytała mnie Lisa Kasper.
- Dobrze - uśmiechnęłam się.
- To kiedy na zakupy? - zaśmiała się Cathy Filsher.
- Niedługo Cat! - uśmiechnęłam się.
- Moja ty! - przytuliła mnie Agata i Ania <3
  Poszliśmy na boisko. Kloppa jeszcze nie było, więc się wygłupialiśmy ;)
- Ej! Emila! Jak się nazywa twój chłopak?! - spytała mnie Simone.
- Jaki chłopak?! - zdziwiłam się o.O
- No Lewy mówił nam, że jakiś doktorek i ty... - nie pozwoliłam dokończyć Jenny.
- Lewy?! - spytałam - Ta kłamliwa menda mnie dobija! :D
  Spojrzałam na Lewandowskiego mrocznym spojrzeniem :D A on na mnie ze zdziwieniem :D Nagle chyba coś się mu przypomniało ;)
- Ooł! Która wygadała?! Nie bij!!! - zaczął uciekać :D
   Ja go ganiałam po całym boisku :D w końcu wszyscy zaczęli mnie łaskotać *.* Potem dołożyłam Lewemu, a oo i Marco wzięli mnie na ręce i huśtając straszyli, że wrzucą mnie do basenu.
- A masz mendo! - biłam Marco śmiejąc się :D
- Ach tak?! - spytał Marco xD
- Nie wiem! ;) - zaczął się śmiać.
  Wtedy ja, Robert i Marco parsknęliśmy śmiechem.
- Chcesz tam wylądować?! :D - pyta Marco ze śmiechem.
- Nie!!! - krzyczałam xD - puszczaj!
- Dobra! - ze śmiechem puścił mnie, a ja wpadłam do basenu!
- K***a! Nie żyjecie idioci! - krzyczałam śmiejąc się :D
- No weź! Emilciu! To na żarty było! - bronił się Marco.
- A ja mu tylko pomagałem! - tłumaczył się Lewy.
- Zobaczycie, że ja też zrobię wam coś " na żarty "! :D - krzyczałam.
---------------------------------------------------------------------------
Dziś mecz ♥ Ja już jestem nieprzytomna :D
                   KOMENTUJCIE <3

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 11

Zaraz - gdzie Marco?!  Nagle skapnęłam się, że  rozmawia z kimś przez telefon na korytarzu. Powtarzał: "WUJKU TYLKO SZYBKO!". Nie wiem,o co chodzi . Po chwili przyszedł do mnie.
- Wstałaś już? -  uśmiechnął się do mnie .
- Tak- odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem.

* MARCO *
  Jezu! Serce mnie boli, gdy patrzę na nią! Jest taka blada... Oczy ma podkrążone... Tak mi jej szkoda! Gdybym mógł - oddał bym jej swoje życie! Kocham ją! On jest dla mnie tą jedyną! Niby wyznałem jej miłość i pocałowaliśmy się, ale... No właśnie! Jest to cholerne ALE! ;(

* JA*
  Nie mam już siły! Marco usiadł obok mnie. Strasznie go kocham! Pieprzone życie musi się już kończyć! A może, gdym nie umarła byłaby jakaś szansa dla naszego związku?!
   Dziś odwiedzili mnie wszyscy piłkarze BvB łącznie z trenerem. Nawet nie wiecie, jak fajnie jest patrzeć na tyle zapłakanych twarzy! -,- Byłam tak zmęczona, że połowę dnia przespałam. Powoli nie miałam już siły mówić!
   Obudziłam się 22:48. Marco trzymając moją rękę, miał głowę położoną na mojej dłoni. Patrzył w moje oczy.
- Śpij ŚLICZNOTKO *.* - powiedział zatroskany <3
- A ty? Czemu nie śpisz? - spytałam zmęczona.
- Czuwam nad tobą <3
   To tak pięknie zabrzmiało! <3 Po jego słowach, moje powieki stawały się coraz cięższe. Zasnęłam.
   Kiedy obudziłam się rano o 8:09, Marco nie siedział obok mnie...Wszyscy już nie spali. Zapłakani patrzyli na mnie.
- Moja siostrzyczka! - przytulił mnie Łukasz całując mnie w policzek kilka razy.
- I moja! - równie zapłakana Agata przytuliła mnie i razem z Łukim nie dawali mi oddychać <3 Kocham, jak mnie tak przytulają *.*
- Nasza Emilcia! - zapłakani Robert i Kuba przyłączyli się i dusili razem z nimi <3
- Kocham was! - łzy spłynęły po moich policzkach.
  Nie pytałam skąd te czułości, bo dobrze wiem, że dziś umrę...
- Gdzie Marco? - spytałam po chwili.
- Musiał jechać po cos do domu... - odezwała się Agata.

* ŁUKASZ *
   Marco niby pojechał do domu " po coś "... Według mnie, nie mógł już patrzeć na Emilę w takim stanie... Co chwilę płakał! Ona jest: chuda, słaba, blada i tak dalej! Nie przeżyje tego dnia - tak powiedział nam lekarz dziś rano... Ja tego nie przeżyję! Kocham ją tak bardzo, że nie da się opisać!

* JA *
   Po kilkudziesięciu minutach przyszedł Marco.
- Emilciu! - przytulił mnie i zaczął płakać.
- Hej - wydusiłam z siebie z lekkim, leciunieńkim uśmiechem.
- Muszę się przewietrzyć, bo nie wytrzymam! - płakał Kuba.
- I - idę z tobą! - powiedziała Agata.
- Ja też się zabiorę - zapłakany Lewandowski wstał, pocałował mnie w policzek i razem z nimi wyszedł.
   Ja przymknęłam oczy z osłabienia.
- Łukasz! - szepnął nad moją głową zapłakany Marco.
- Co chcesz? - szepnął równie zapłakany Piszczek.
  Zdawało mi się, że Marco pokazywał coś Łukaszowi.
- Skąd to masz?! - zerwał się Piszczek.
- Od wujka z Korei! Jest lekarzem! - odpowiedział.
   Nie wiedziałam o co chodzi...  Postanowiłam ich nie słuchać. Leżałam z zamkniętymi oczami.

* MARCO *
- To, co robimy?! - spytał Łukasz.
- Ja bym jej to podał... - odpowiedziałem.
- Ale przecież lekarz mówił, że to może przyspieszyć śmierć! - powiedział.
- Łukasz! Wujek mówił mi, że szansa jest jedna na milion!
- Boję się...
- Ja też, ale prawdopodobieństwo zahamowania choroby jest większe!
   Tak - mamy lekarstwo! Przypomniało mi się, że mów wujek stacjonuje w Korei i jest lekarzem. Musimy ją uleczyć!
- Wiem... - położyłem rękę na jego ramieniu - też się boję...
   Po cichu wyjąłem na jej rękę trzy tabletki - tyle potrzeba, żeby gwałtownie zahamować chorobę. Aby ją całkowicie uleczyć potrzeba leczenia.
- Emilko weź. To witaminy... - powiedziałem do niej.
  Podniosła głowę. Podałem jej szklankę z wodą. Popiła. Położyła się z powrotem. Z Piszczkiem siedzieliśmy na szpilkach!
- Kocham was - wymamrotała po jakimś czasie.
- Co?! - popatrzyłem na Łukasza.
- Piiiiii..... - popatrzyliśmy na komputerek, z którego rozchodzi się ten dźwięk.
- Co my zrobiliśmy?! - Łukasz zaczął płakać na widok prostej lini...
- Jezu! - płakałem - doktorze!!! Umiera!!!
- Wyjdźcie! - rozkazał.
   Posłusznie wyszliśmy. Płakaliśmy, jak nigdy dotąd! Czy ona już odeszła?! Załamani usiedliśmy na krzesłach. Po chwili Agata, Kuba i Robert wrócili.
- Co jest?! - spytał Lewy.
- Chłopaki?! - Agata znów płacze.
- Czy ona..?! - nie dokończył Kuba płacząc.
  Piszczek pokiwał głową na znak, że nie żyje.
- Nie! Nieeee! - Agata wpadła w depresję.
  Płakaliśmy. Po kilkudziesięciu minutach doktor wyszedł.
- Przykro mi... - powiedział.
- Nie!!!!!!!! - Piszczek krzyczał kopiąc w krzesła.
- Pojedynczo można się pożegnać z bliską - poszedł.
  Brak mi słów... A jednak odeszła! czyli, że to koniec?! Nie!!! Piszczek wszedł pierwszy. Wyszedł jeszcze bardziej zapłakany. Potem Agata. wyszła także jeszcze bardziej zapłakana. Potem Kuba, później Lewy, którzy również bardziej się popłakali. Nadeszła kolej na mnie. Zaczerpnąłem powietrza i otworzyłem drzwi. wszedłem. Koło niej krzątały się pielęgniarki. Zapłakany usiadłem obok niej.
- Ja... Nie wiem, co powiedzieć! Powiem więc krótko... Dla mnie nadal jesteś obok mnie!  Pamiętaj, że NIGDY nie przestanę cię kochać!!!! - zapłakany pocałowałem ją w usta.
- Ulka! Zobacz! - krzyknęła jedna wskazując na komputerek.
- Jak to możliwe?! Lecę po doktora!!! - druga wybiegła niemalże zabijając się po drodze.
    Nie wiedząc o co chodzi spojrzałem na ekranik.
- Co?!
   Oddycha! Z powrotem oddycha! Juhuuu! Przyszedł doktor.
- Jakim cudem to się stało?! - zadał retoryczne pytanie.
   Założył jej jakąś maskę z tlenem. Zdjął ją po kilku sekundach -,-
- Bardzo dziwne... - powiedział do siebie - dziewczyna już samodzielnie oddycha! W razie czego proszę trzymać maskę w pogotowiu - odezwał się do pielęgniarek.
- Jasne!- odezwały się.
- A pana na razie proszę o opuszczenie sali. Musze przebadać pacjentkę...
- Ale czy ona żyje?!
- Tak...
----------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo - żyje :D jutro mecz <3 Ja już siedzę na szpilkach i mam mega tremę! *.* Mam nadzieję, że taki zwrot akcji się wam podoba <3
                   KOMENTUJCIE <3

ROZDZIAŁ 10

- Wstawaj! - śmiał się Łuki.
   Ja niby się śmiałam, ale chciało mi się płakać...Tak bardzo ich kocham! <3
- Co?! Gdzie jesteśmy?! Aaaaa! No tak... - posmutniał.
   Kuba szepnął Lewemu coś do ucha. Podejrzewam, że przekazał mu to, co kilka minut temu wykrzyczałam zła xD W każdym bądź razie miał już pogodny wyraz twarzy. W pewnym momencie nie wytrzymałam ze śmiechu...  Patrzyłam bowiem na te prześliczne, krzywaśne, kredkowe wąsy :D
- Hahahaha! - zaśmiałam się.
- O co chodzi?! - zdziwił się.
- Hahahaha! - zaśmialiśmy się wszyscy.
- Czy jestem brudny??! - zgadywał :D
- Nie! - krzyknął Kuba.
- Skądże znowu! - śmiał się Marco *.*
- Nie ufam wam przyczłapy! Tobie ufam! - spojrzał na mnie - jestem brudny?!
- Nie - śmiałam się - ale powiedz mi, gdzie nabyłeś takie śliczne wąsy?! :D
   Lewy patrzył na mnie, jak na idiotkę xD Wszyscy zaczęli się śmiać :D
- Co ty bredzisz?! Doktorze! - krzyczał :D
- Zamknij japę! - upomniał go Kuba śmiejąc się :D
- Ale ona już bredzi! - mówi Robert :D
- Nie bredzi idioto! - śmiał się Łukasz.
- Co się dzieje?! - wpadł lekarz :D
- Pan pomylił sale - tłumaczył Lewy, a my kryliśmy usta dłońmi :D- tam taka kobieta wzywała pomoc, bo nie mogła wstać do toalety, ale jej pomogłem xD
- Dziękuję, że mnie pan wyręczył. Przy okazji - śliczne wąsy :D - wyszedł.
- Hahahaha! - wybuchnęliśmy śmiechem :D
- O co wam kurde chodzi z tymi wąsami?! - dziwił się Robert :D
- Zainwestuj w lustro! - śmiałą się Agata :D
- I w mózg przy okazji! - zaśmiał się Kuba, na skutek czego znowu zaczęliśmy się śmiać :D
- Bo ja idioto stojąc w kolejce po urodę, nie załapałem się do kolejki po rozum! - powiedział Lewy :D - a ty, co robiłeś jak rozdawali jedno i drugie?!
- Stałem w kolejce po dziewczyny! - oświadczył Kuba :D
- Co ja przedmiot?! - oburzyła się Agata śmiejąc się :D
   Ja i Marco przysłuchiwaliśmy się śmiejąc ich rozmowie. Łukasz próbował ich uspokoić :D
- Nie kochanie! - pocałował ją.
- No, a nam mówiłeś, że oglądałeś się ostatnio za jakimiś laskami! - zaczął Lewy :D
- Zamknij się! - powiedział Kuba rzucając telefonem Łukasza w stronę Lewego :D
- Hahaha! Pudło! Za ślepy jesteś! - śmiał się.
- Cepie jeden! To mój nowy iPhone! - darł się Łukasz, a my z Marco mieliśmy darmową komedię :D
- E - e! Poprawka! To BYŁ twój nowy i Phone! :D - Lewy śmiejąc się podniósł zwłoki telefonu z podłogi :D
- Nieeee! Wróć kochana! - Piszczek się wydurniał xD
- Zarz... A to nie jest kochany?! - myślał Kuba :D
- A może... - powiedział Łukasz :D
- Ej! Jakie dziewczyny?! - skapnęła się Agata :D
- No takie ładne - jak to powiedział Kubuś. Prawda, przyjacielu? - śmiał się Lewy wrabiając Kubę :D
- Ogarnij się! Agatko on kłamie! - tłumaczył się.
- Gnoju! - krzyknął Piszczu do Błaszczyka :D- odkupujesz mi telefon!
- Jakie dziewczyny?! - pyta Agata :D
- No Kubusiu - mów! - Lewy :D
- Słyszysz?! Biały chcę! - Piszczek xD
- Zaraz no! - powiedział Kuba - nie możemy tu tak krzyczeć!
- Racja... - powiedziała Agata - No to, jakie dziewczyny?! - ujęła go za rękę i zataszczyła na korytarz :D
- Jakie Kubuńku?! - Robert poszedł za nimi :D
- Biały! - Łukasz też poszedł za nimi :D
   Piszczek zamknął drzwi za sobą. Zostałam sama z Marco <3 Z uśmiechami patrzyliśmy na siebie *.*
- Emila - nie wiem, czy pamiętasz, ale zaryzykuję i powiem ci jeszcze raz - zaczął - Kocham cię!
- Ja ciebie też Marco!
   Nosek do noska, usta do ust i CAŁUSEEK *.*
- czemu musisz odejść?! - łzy napłynęły mu do oczu.
- Taki sens życia... - oświadczyłam.
- Obiecuję ci, że przez te ostatnie dni będę trwał przy tobie! Kocham cię. Gdyby nie to, bylibyśmy idealną parą! - łzy spłynęły po jego policzkach.
   Spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się lekko. Tym razem to ja go przytuliłam *.* Kiedy chciałam się ponownie położyć, znów spojrzałam na ten błękit *.* Mam do tego słabość! zbliżaliśmy się do siebie. Centymetry dzieliły nas od takiego prawdziwego pocałunku! ;*
- Ach tak?! Czyli, że teraz brunetki cię kręcą?! - weszli.
- Aguś! Nie powiedziałem tego! - spojrzeli na nas.
   Chciałam odsunąć się od Marco, lecz on przyciągnął mnie do siebie ponownie.
- Nie... Kontynuujmy to, co zaczęliśmy *.*
   Ma rację! *.* Tak więc, nasz usta się złączyły <3
- No tego się nie spodziewałem! - powiedział Robert.
- Emilkaa! - odciągnął mnie od Marco Łuakasz -,-
- Co chcesz?! - wkurzyłam się.
- Jesteście razem?! - spytał Kuba.
- Nie! - zaprzeczyłam -,-
- Powiesz mi wreszcie - z jakiego powodu przerwałeś nam pocałunek?! - spytałam.
- No, bo ty jesteś moją siostrą! Nie możesz mieć jeszcze chłopaka!
- Głuchy jesteś?! Nie mam!!!
- Piszczek! Ogarnij zadziec! - skarciła go Agata :D
   Ja i Marco patrzyliśmy na siebie. Może powinniśmy być razem? Oni patrzyli na nas.
- Ałć! - krzyknęłam zaciskając oczy z bólu.
- Co się stało?! - Marco ujął mnie za rękę.
- Źle się poczułam... Słabo mi... - powiedziałam.
- Nie! - Marco pocałował mnie w czoło i przytulił, po czym tak, jak oni - popłakał się.
- Co się dzieje?! - spytał doktor wchodząc do sali. Ma się to wyczucie...
- Słabo się poczuła.. - wyszlochał Łukasz.
- Oj... Niedobrze... - zauważył lekarz.
- Co to oznacza?! - podniósł głowę Marco.
- Proszę zadbać o to, żeby te ostatnie, dwa dni były dla niej niezapomniane - doktor wyszedł.
- Co?! - piszczek zdziwił się.
- Dwa?! - krzyknęła Agata.
- Nieee! - Marco popłakał się na amen.]
   Kuba i Robert nie odzywali się. Kuba wtulony w Agatę płakał. Lewy we mnie... Marco i Łukasz też. Nie wytrzymałam... Jakie dwa dni?! Ten czas za szybko mnie goni!!! Dołączyłam się do nich i gorzko zapłakałam. Marco słysząc moje szlochanie, przytulił mnie. Obydwoje moczyliśmy swoje ubrania...

                                      * KOLEJNY DZIEŃ *

  Obudziłam się o 12:07 z okropnym bólem całego ciała. Podobnie, jak wczoraj - Lewy na moich nogach, Kuba na fotelu z Agatą na kolanach. Łukasz wtulony do mojej ręki, a... Zaraz - gdzie Marco?!
---------------------------------------------------------------
Dziś na 100 % dodam jeszcze jeden :) Nie jestem w stanie odpowiedzieć o jakiej porze dnia, bo mam szlabanik xD Dlatego też nie dodałam wczoraj drugiego.. Ale dla Was zrobię włam na komputer :D KOMENTUJCIE KOCHANI <3

niedziela, 28 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 9

- Wasza bliska choruje na sepsę .
    Zamarliśmy. Zapłakaliśmy gorzko na raz. Słowa lekarza nie docierały do mnie...
- A - ale... p - przecież se - ps -a jest u - uleczalna! - zauważył Lewy szlochając.
- Niby tak, ale lek na tę chorobę jest dostępny tylko w Korei, a po za tym nie jest on testowany, więc mógłby przyspieszyć śmierć... Zresztą dziewczyna choruje już długo, a dopiero teraz choroba dała się we znaki - wytłumaczył.
- Czy - yli, że co - o? - zaszlochał Kuba. Ja nie byłem w stanie mówić!
- Czyli, że dni dziewczyny są już zliczone... - głos mu się załamał.
   Teraz bez opamiętania  łzy spływały po naszych policzkach. Jak to możliwe?! To moja kochana siostrzyczka! Ona nie może umrzeć! Jest za młoda! Jeśli ona umrze, to już nic nie będzie takie samo! Bez niej życie straci sens!!!
- Chciałbym, aby została w szpitalu już do końca... Mielibyśmy na nią oko przez cały ten czas - oznajmił.
   Załamani, zapłakani, zamyśleni opuściliśmy gabinet. Nie wiem, jak oni, ale ja przypominałem sobie chwile, które spędziliśmy razem. Chwile, których nie przeżyjemy już drugi raz! Lewy chodził, jak zombie płacząc. Kuba płakał, jak dziecko i także myślał...
- Ja nie będę mógł żyć bez niej! - powiedział po chwili - ona zawsze dodawała mi otuchy! Zawsze wspierała i pomagała dokonać wyboru!
- Czemu to wszystko ma taki spaprany sens?! - Lewy zapłakał, jak dziecko.
- Przestańcie! A, co ja mam powiedzieć?! - płakałem - ona była wam bliska, ale nie aż tak, jak mi! Byliśmy dla siebie, jak rodzeństwo!
- Czemu mówimy p tym wszystkim w czasie przeszłym?! - zauważył Robert płacząc - ona nadal z nami jest! Musimy to wykorzystać!
   Ogarnęliśmy się troszeczkę. Weszliśmy do sali. Leżała tam taka uśmiechnięta *.*
- Hahahahahaha! I to był ten rzekomy szczur?! - śmiejąc się spytała równie szczęśliwego Reusa.
- Tak! - śmiał się
    Widząc ją taką szczęśliwą, jeszcze bardziej się popłakaliśmy. Kiedy Kuba zaszlochał, spojrzeli na nas.

* JA *
Rozmawialiśmy w najlepsze z Marco <3 Nagle zauważyliśmy chłopaków. Byli strasznie zapłakani!
- Co jest grane?! - spoważniałam.
- Ja nie chcę tego słuchać! - Piszczek wybiegł z sali, a oni do mnie podeszli
- Nie, no bez jaj chłopaki! Mówcie! - powiedział Marco.
- Emila... Ja nie mam serca, żeby ci to powiedzieć! - zaczął Kuba.
  Kuba zapłakany patrzył mi prosto w oczy. Lewy bez słowa płakał. Powoli domyślałam się o, co chodzi...
- Umrę! Tak?! - spytałam z załamanym głosem.
   Chłopaki siedzieli w ciszy płacząc.
- Nie no! Nawet tak nie myśl! Widzisz? Nie odpowiadają! To, co innego! - mówi Reus trzymając mnie za rękę.
- Marco, ale to prawda! - wyszlochał Kuba.
- Co?! - spytałam.
- Chorujesz na... na...- szlochał.
- Na sepsę! - dokończył Lewy.
- Paranoja jakaś! Żartujecie, tak?! Hahahaha! Fajny żart! - nie wiedziałam, jak to odebrać.
- No nie żart! - powiedział Kuba ocierając łzy - twoje dni są zliczone!
   Kuba ponownie zaczął płakać. Marco przytulił mnie i szepnął mi do ucha:
- Zawsze razem mimo to... - powiedział, po czym popłakał się.
   Gdy tak patrzyłam na ich zapłakane twarze i na Łukasza zaszytego na korytarzu także płaczącego, zrozumiałam, że to nie żart. Umrę. Popłakałam się ;( Płacząc nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

* MARCO *
Jest środek nocy. Trzymam ją za rękę wtulając się do niej. Cały czas płaczę... Nie wierzę w to! Chłopaki powiedzieli mi, co mówił im doktor... Ja ją kocham!
   Płacząc patrzyłem, jak spokojnie śpi. Lewy skulony spał jej na nogach, Kuba oparty o drugie łóżko, na którym spała jakaś dziewczynka. Łukasz robi to samo, co ja tylko, że z drugiej strony... Nie wierzę w to!

* ŁUKASZ *
Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej! Ona jest dla mnie wszystkim! Jest moim oczkiem w głowie! Kocham ją najmocniej na świecie! Zawsze uważałem ją za moją siostrę! Widziałem, że Marco cierpi tak, jak ja...

* JA *
                                                         * KOLEJNY DZIEŃ *

Otworzyłam oczy. Marco siedział obok mnie wtulony do mojej ręki. Łukasz z drugiej strony robił dokładnie to samo. Lewy spał na moich nogach... Kuba właśnie wszedł do sali z Agatą:
- Emilka! - zaczęła płakać.
- Proszę cię... Nie płacz! - rozkazałam.
- Ale jesteś dla mnie, jak siostra, którą zaraz stracę!!! - płakała.
- Aga... Ty również, ale my nic nie zdziałamy płacząc... - pogłaskałam ją po ramieniu.
- Będę tak strasznie tęsknić! - płakała.
  Zaczęła płakać tak, że w żaden sposób nie udało mi się jej uspokoić! Ja też zaczęłam płakać mimo, że tego nie chciałam -,- No i Kuba też. A oni smacznie sobie spali <3 Po dwudziestu minutach Kuba przytulił mnie.
- Jurgen dał nam wolne. Możemy być tu z tobą! - płakał.
- Dziękuję - wyszeptałam płacząc.
   Za jakiś czas się ogarnęliśmy. Chłopaki już wstali. Jedynie Lewy spał i spał... Rozmawialiśmy.
- No, więc... - zaczął Kuba.
- No, więc nic - westchnął Łukasz.
   Patrzyli na mnie ze łzami w oczach. W końcu się na maksa wkurzyłam!!!
- Wiecie, co?! - wybuchnęłam - okropni jesteście! Powinniście mnie wspierać i rozśmieszać, a nie ślęczeć, jak te słupy i lampić się na mnie, jak na obraz!!! - powiedziałam, co czuję i patrzyłam na ich twarze pełne podziwu :D
    Zaczęli się śmiać i płakać naraz... W końcu Marco <33 zaczął mnie łaskotać xD
- Co tu czynisz?! - śmiałam się.
- Rozweselam cię! - śmiał się.
- Hahahaha! :D
    Patrzyliśmy sobie w oczy. Zbliżaliśmy się do pocałunku *.*
- Mam pomysł! - odezwał się Kuba psując nam wspaniały moment -,-
- Jaki?! - westchnął Marco patrząc na jego uchachaną twarz :D
- Domalujemy Lewuskowi wąsiki :D ! - zaśmiał się.
- Takiego Kubusia znam i kocham! - poczochrałam mu włosy.
- Hahahaha! - zaśmialiśmy się wszyscy.
- Agusiu? Użyczyłabyś kochanie, jakże pięknej kredki do powiek? - spytał z mina szczeniaczka :D
- Tylko dla dobra Emilki! - zaśmiała się :D
- Hurrraaa! - wygłupiał się Łukasz.
   Kuba dyskretnie namalował wąsy Lewandowskiemu xD Kręcił się okropnie :D
- No już... Mamo! Z kopyta go kocie! Ej koniu! Nie chrumkaj mi tu na moje piękne, różowe włosy! - powiedział przez sen, a my parsknęliśmy śmiechem :D
   Śmialiśmy się cały czas :D Nagle dotarło do mnie, jak dużo stracę... ;(
---------------------------------------------------------------------------------
Dziś wieczorkiem może dodam jeszcze jeden, żeby nadrobić zaległości :) Pozdrawiam Was KOCHANI <3 Emilka Reus ;3

ROZDZIAŁ 8

                                                * KOLEJNY DZIEŃ *

    Nie otrząsnęłam się jeszcze w pełni po wczoraj... Niby w to nie wierzę, a niby wierzę... Wstałam do pracy -,- Założyłam: malinowe rurki i granatową bluzkę. Biżuteria też znalazła swoje miejsce. Piszczek nie wrócił do domu na noc... No przecież jest u Ewy! Odciągnąć go od niej to, jak grochem o ścianę... Zjadłam śniadanie i wyszłam na Idunę. Nie wiem, jak ale muszę unikać Marco... Weszłam tylnym wejściem. Od razu poszłam do Kloppa.
    O 20:23 skończyłam pracę. Wpadłam na pewien pomysł... A może by tak śledzić Marco?! Nieeee.... Co ja gadam?! No, ale z drugiej strony wszystko by się wyjaśniło! No nie wiem... Wyszłam na dwór. Zdecydowałam, że jednak zobaczę, gdzie on idzie. Wiem, że źle robię i w ogóle jestem nienormalna, ale ja go kocham! Powoli oddalał się od Iduny. Trzymałam się spory kawałek dalej od niego.
    W końcu doszliśmy do jakiegoś bezludnego miejsca... On wszedł między dwie opuszczone kamienice. Domyślałam się mniej więcej o, co chodzi... Był tam też jakiś chłopak. Uważnie przypatrywałam się ich gestom zza rogu, bo nie zdołałam nic usłyszeć... Nagle ten chłopak dał Marco jakąś rzecz... To narkotyki! Byłam zdruzgotana! Czyli, że ta dziewczyna mówiła prawdę?! Zadaję się z nałogowym narkomanem?! Bez zastanowienia zdruzgotana i zapłakana wybiegłam zza roku na przeciwko Marco!
- Emila?! - zdziwił się.
- Myślałeś, że ukryjesz to przede mną?! Nie jestem taka głupia, jak ci się zdawało! - płakałam.
- Ale to nie tak! - złapał mnie za rękę.
- Puszczaj mnie! Nie chcę cię znać! - uciekłam.
- Emila!!! - biegł za mną.
     Zatkałam uszy i biegłam do domu... Jestem strasznie zła!!! Wróciłam do domu... Pierwsze, co przyszło mi na myśl - żyletka.

* ŁUKASZ *

   Właśnie wracam od Ewy <3 Jesteśmy parą od jakiegoś miesiąca, choć długo znamy się ze studiów.
    Wszedłem do domu.
- Emilka! Jesteś?! - spytałem.
    Nie usłyszałem odpowiedzi... Normalnie to chyba by mi powiedziała, jakby miała zamiar gdzieś pojechać... Zacząłem szukać jej po całym domu. Wszedłem do łazienki:
- O Boże! - zatkałem usta rękoma.
    Emila leżała na podłodze nieprzytomna! o.O Szybko przykucnąłem do niej.
- Cholera! Co jej wpadło do głowy?! - zdziwiłem się - Na szczęście oddycha.. - odetchnąłem z ulgą.
    Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. W kilka minut później dojechaliśmy do szpitala. Szybko wparowałem do budynku.
- Pomocy! Ona chciała popełnić samobójstwo! - krzyczałem.
     Jakiś doktor przejął ją ode mnie. Martwiłem się! Udałem się na poczekalnię... Za pół godziny wyszedł lekarz:
- Pacjentka miała wielkie szczęście. Udało nam się zatamować krew. Opatrzyliśmy rękę. Odzyskała przytomność - oznajmił.
- Dziękuję! - odpowiedziałem.
   Lekarz uśmiechnął się lekko.
- Długo musi zostać w szpitalu? - spytałem.
- Myślę, że nie dłużej, jak trzy dni - oznajmił.
  Poszedł sobie... Wszedłem do sali:
- Jak się czujesz? - usiadłem obok niej.

* JA *
- Jak się czujesz? - spytał mnie Łukasz siadając obok.
- Słabo na własne życzenie... - wymamrotałam.
- Co się stało?! - ujął mnie za rękę.
- Marco... on...
- Czekaj... Zadzwonię do niego, i powiem mu, że leżysz w szpitalu! - przerwał mi.
- Posrało cię?! Nie chce mieć z tym człowiekiem nic wspólnego!!! - zdenerwowałam się.
- Dobra... - uspokoił mnie.
- Dziękuję!
- Wiesz, co? Ja muszę iść do toalety... - powiedział.
   Wyszedł.

* ŁUKASZ *
   Tak jakby do toalety :D Wyszedłem z jej sali na korytarz. Wyjąłem telefon i dzwoniłem po kolei :D Najpierw do Kuby:
- Hej, co tam? - spytał mnie.
- Emilka leży w szpitalu... - oznajmiłem.
- Jezu! Co jej jest?! - zdenerwował się.
- Próbowała popełnić samobójstwo... Mamrotała coś o Marco..
- Nieważne! Zabieram Lewego i jedziemy do szpitala! - oznajmił.
- Kuba! Ale to nic poważnego! - oświadczyłem.
- Tak, ale to moja przyjaciółka! - rozłączył się.
- No niech ci będzie.. - powiedziałem sam do siebie - No to Lewego też mam już z głowy! teraz Marco..
- Hej - powiedziałem.
- Co chcesz?! - powiedział wkurzony na coś.
- Co ci jest?! - spytałem.
- Problemy.. Nieważne. Mów, co jest?
- Emila leży w szpitalu. Samobójstwo chciała popełnić! - oznajmiłem go.
- Co?! To moja wina! Już jadę! - rzucił słuchawką...
   Nic nie rozumiejąc, czekałem na chłopaków. Wszyscy przyjechali równo xD
- Jak to?! - mówi Kuba.
- Dlaczego?! - Lewy.
- To moja wina! - obwiania się Marco.
- Nie wiem, nie wiem i czemu?! - odpowiedziałem im na pytania.
- Właśnie - czemu?! - spytali na raz.
- Bo ona myśli, że ja jestem narkomanem! - krzyknął.
- Co?! - powiedziałem.
- Ty przecież pomagasz narkomanom rzucić ten nałóg! - zauważył Kuba.
- No tak, tylko weź jej to teraz powiedz..! - powiedział.
  Po chwili milczenia, Marco wszedł do sali.

* JA *
   Leżałam na plecach ze wzrokiem utkwionym w sufit. Nagle koło mnie ktoś usiadł i ujął mnie za rękę. Byłam przekonana, że to Piszczek!
- Marco?! - zdziwiłam się - nie dotykaj mnie!
- Emilka... Ja nie jestem narkomanem! - powiedział.
- Widziałam... Już wziąłeś?! Czy może trzymasz na później?!
- Ja pomagałem temu nastolatkowi rzucić ten nałóg! Nigdy nie posunąłbym się do czegoś takiego! - tłumaczył.
- Że, co?! - totalnie się zdziwiłam o.O
- No tak! - uśmiechnął się :)
- Przepraszam cię... Głupio mi - powiedziałam.
- Przestań.. To moja wina. Mogłem ci powiedzieć... - odpowiedział.
  Uśmiechnęłam się lekko do niego ;) Nie przestałam go kochać <3
- Kocham cię - powiedział po długiej ciszy po czym nasze usta zbliżały się do siebie *.*
   Pocałowaliśmy się!
- Ja ciebie....

* MARCO *
- Ja ciebie.... - Emila zamknęła oczy!!! :o
- Emilka! Emilka! Pomocy! Zemdlała!!! - wyszedłem na korytarz wzywając pomoc.
- Że, co?! - zerwali się chłopaki.
- Jakim cudem?! - spytał Łuki.
- Cholera! Co jej jest?! - zapytał Lewy.
- Z drogi! - krzyknął doktor.
   Wszyscy weszliśmy do sali razem z doktorem i pielęgniarką.
- Proszę wyjść! - powiedział do nas.
- Ale czy ona...? - mówi Kuba.
- Proszę wyjść!!! - powtórzył ostrzej.
  Wyszliśmy. Wszyscy mieliśmy łzy w oczach ;( Bez słowa chodziliśmy w tą i z powrotem po korytarzu... Po kilkunastu minutach z sali wyszedł doktor.
- Zrobiliśmy badania. Teraz czekamy na wyniki. Można wejść, ale proszę zwrócić uwagę na osłabienie dziewczyny - poszedł do swojego gabinetu.
   Weszliśmy wszyscy na raz. Zobaczyliśmy ją taką bladą. Wszystkim nam spłynęły łzy po policzkach. Emili nie.

* JA *
Co jest grane?! Co mi jest?! To chyba nie przez ten głupi pomysł próby samobójstwa?!
- Kocham cię! - zapłakany Piszczek rzucił mi się w ramiona.
- Ja ciebie też!
   Gdy ja i Łukasz przytulaliśmy się, dołączyli do nas: Marco, Kuba i Robert. Po kilku minutach daliśmy sobie odpocząć ;) Rozmawialiśmy. Za półgodziny przyszedł lekarz z wynikami badań.
- Są już wyniki... - powiedział bez entuzjazmu - kto jest najbliższy dziewczynie?
- Wszyscy jesteśmy, ale ja jestem jej bratem - Łukasz oznajmił, a chłopaki pokiwali głowami.
- No więc zapraszam pana ze mną - powiedział.
- Ale my też chcemy! - oburzył się Kuba.
   Tak więc poszli razem z doktorem. Zostałam sama z Marco *.* Rozmawialiśmy <3
* ŁUKASZ *
Co jej jest?! Boję się, że zrobiła sobie krzywdę! Weszliśmy do gabinetu doktora. Usiedliśmy w fotelach.
- Panowie - zwrócił się do nas - Nie mam zbyt dobrych wieści..
  Znów do oczu napłynęły nam łzy.
- Wasza bliska choruje na sepsę .
-------------------------------------------------------------------------
No tak - akcja się rozkręca ;) Przepraszam, że nie dodałam go wczoraj, ale mecz <3 Dlatego dziś dodam dwa ;3

sobota, 27 kwietnia 2013

W ramach tego, że zaczyna się akcja dodam dziś jeszcze jeden rozdział :D Jeśli pod postem będzie co najmniej 3 komentarze <33 Emila Reus *.*

ROZDZIAŁ 7

                                                        *KOLEJNY DZIEŃ*
   
    No super! Nie ma takiego numeru! Byłam i nadal jestem wściekła!!! Jak ja mam się dowiedzieć o tym czymś?! No, przecież tak w prost Marco nie spytam!
    Dziś praca -,- Wściekła wyruszyłam na Idunę. Marco mnie przywitał.
- Hej - przytulił mnie.
- Cześć - zdezorientowana odepchnęłam go lekko... o.O
   Nie mogę brnąć w coś o czym nie mam zielonego pojęcia!
- Co się stało?! - zdziwił się.
- Nic... Muszę iść do pracy - udałam się w głąb Iduny.
   Z jednej strony chciałam rzucić się mu w ramiona, a z drugiej od razu spytać, co przede mną ukrywa... Zamyślona pracowałam -,- Sortowałam jakieś dokumenty...
- Emila?! - spytał Klopp - czy coś nie gra?!
- Skąd ten pomysł?! Wszystko jest w jak najlepszym porządku! - uśmiechnęłam się na przymus.
- No, bo wiesz... Zazwyczaj po literce A jest literka B, a nie S - zauważył.
- Nie mam dziś siły... - wytłumaczyłam.
- Nie wnikam w to, co się stało, bo i tak nigdy nie zrozumiem dziewczyn, ale wróć do domu i odpocznij :) - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- No, a kto posortuje to alfabetycznie? - spytałam.
- Nie zaprzątaj sobie głowy błahostkami!
   Jurgen jest zarówno wspaniałym trenerem, co idealnym człowiekiem oraz szefem!
   Zgodnie z rozkazem wróciłam do domu. Wszystko leciało mi z rąk! Masakra... Nie wiem, jak mam się zachować w stosunku do Marco! Załamana rzuciłam się na łóżko i gorzko zapłakałam.
- Co on przede mną ukrywa?! - zaszlochałam.
   Płakałam długi okres czasu.. W końcu przyszedł Łukasz.
- Wróóóóóciłeeeeeem! - darł się.
   Nic nie powiedziałam. Starałam się jakoś szybko ogarnąć... Niestety za wolno! Za niecałe kilka sekund, Łukasz był już w moim pokoju -,-
- Mała?! Co jest?! - spytał.
- Nic..
- Jak nic, jak coś!
- Jezu! Nic! Przeliterować?! - odpowiedziałam.
- Nie, nie trzeba... - odparł - widzę, że płakałaś...
- Nie płakałam.. Po prostu...- nie dał mi dokończyć...
- Oczy ci się pocą?! - zaśmiał się.
- Nie  e! Mam zapalenie spojówek! - palnęłam.
- Ile palców widzisz? - spytał wodząc mi palcami przed oczami.
- Ślepa nie jestem, więc schowaj ten środkowy palec! - zaśmiałam się :D
- Ups! - zaśmiał się - Zdrowa jesteś!
- Głupol.. :)
- No powiedz, co cię gryzie? - przytulił mnie.
- Aktualnie? Twoje perfumy gryzą moje nozdrza...
- Hahaha! - zaśmiał się sarkastycznie - gadaj!
- Zmęczona jestem... - oświadczyłam.
- Dobra... Wiem, że do niczego nie dojdę... - zrezygnowany wyszedł.
  Ułożyłam się do snu.
**
  Leżałam na łące z moim ukochanym u boku *.* Patrzyliśmy z Marco w niebo muśnięte słońcem.
- Marco, co jest twoją największą tajemnicą?- spytałam.
- Największą? - spojrzał na mnie prześlicznymi, błękitnymi oczami.
- Tak.
- Moim największym sekretem jest...
**
- Wstaaawaj! - Łukasz śmiejąc się zrzucił mnie z łóżka! -,-
- Po*****o cię do reszty?! - zleciałam z łóżka...
- Noom! - oświadczył.
- Właśnie widzę!
- Weź no! Jak się u ciebie włącza dobry humor?! - spytał śmiejąc się :D
- No na pewno nie zrzucając mnie z łóżka! - śmiałam się :D
- Chwała wam! Uśmiechnęła się! - zaśmiał się :D
- Na co czekasz?! Pomóż mi cepie jeden! - śmiałam się leżąc na podłodze :D
- A! Już! - zaśmiał się i podał mi rękę.
- Ja biorę real! - Kuba i Lewy wparowali do mieszkania kłócąc się na dole -,- :D
- Zamilcz! JA go zamówiłem już w samochodzie! - krzyczał Lewy.
- Zamilcz, zamilcz! - śpiewał Kuba :D
- A nie, bo ja zamawiałem real już wczoraj na treningu! - Łukasz puścił moją rękę na skutek czego z powrotem wylądowałam na jakże miękkiej podłodze!.. -,-
   Bezczelnie zszedł na dół kłócąc się z resztą.. :D
- No wielkie dzięki! - krzyknęłam.
- Cwelu jeden! Wczoraj to kłóciłeś się z nami, czy piłka jest okrągła!
- Jest owalna! - zaśmiał się Lewy :D
- Jak twoja głowa! - zaśmiał się Łukasz.
- Dobre! - śmiał się Kuba przybijając żółwika z Łukim :D
- Nie obrażajcie mi tu Lewuska! - weszłam do pokoju.
- Emiii! - powiedział Lewy.
- Leeeewy! - powiedziałam ze smajlem :D
- Hejo! - przywitał mnie Kuba.
- Hejka. Real jest Lewuska! - rozkazałam.
- Hahaha! - śmiał się Łukasz.
- Good joke bejbee! - mówił Kuba.
- Macie ustąpić mu real, bo inaczej Agata się dowie, że zamiast chodzić na zakupy przychodzisz do nas pograć w fifę, a twojej babci powiem, że nie chodzisz w różowym sweterku od niej! - zaśmiałam się.
- Lol! Twoja babcia uszyła ci różowy sweterek?! - śmiał się Kuba :D
- Noo... Wnusiu! Załóż sweterek! Wnusiu! Słyszysz?! Wnusiu! W różowym ci do twarzy! - naśladował Piszczek swoją babcię :D
- Hahahaha! - śmialiśmy się wszyscy :D
- Czyli ja biorę real! - oświadczył Lewy.
- Ani nam się śni! - oburzyli się.
- Eeeem! - powiedziałam.
-Nosz w mordę! Bierz ten real! - powiedział zły Kuba.
- No i tak ma być! - uśmiechnęłam się.
- To ja biorę Chelsea! - mówił Piszczu.
- Ha! Ja chcę Chelsea! - Kuba.
- I znowu się zaczyna... -,-
   Ni chcąc słuchać, jak oni się kłócą, poszłam na górę się ubrać. Założyłam: kremowe rurki, kremową bluzkę z szarym sercem, kremowe conversy oraz złoty wisiorek sowy *.* Zeszłam na dół.
- No to ja chcę Arsenal! - mówi Kuba :D
- Ooo! zmienili falę! - powiedziałam do Lewego.
- No już od kilku minut :D - przysłuchiwał im się.
- Spadaj! Ja chcę! - mówi Łukasz.
- Paa! - wyszłam z domu :D - Ale cisza...
  Stwierdziłam, że pójdę się wyluzować na zakupy :D Tak więc poszłam do największej galerii w Dortmundzie. Minęły już dwie godziny moich zakupów. Podczas rozglądania się w jakimś sklepie z full - capami, zauważyłam pewną osobę!
- Zaraz... To jest ta... no... Carolin! - powiedziałam do siebie.
   Pomyślałam chwilę i podeszłam do niej.
- Hej. JA jestem Emilka Jankowska - przedstawiłam jej się.
- Skąd ja cię kojarzę?.. - myślała - Już wiem! Ty jesteś nową dziewczyną mojego ex!
- No można tak to nazwać.. Nie jesteśmy jeszcze w związku.
- Dziewczyno! Nie popełnij tego samego błędu, co ja! Trzymaj się od niego z daleka, jeśli nie chcesz mieć kłopotów!
- O, co chodzi?! - zdziwiłam się.
- On jest narkomanem!
- Co?! To niemożliwe! - wybiegłam z galerii.
   Załamana wróciłam do domu. Łukasza nie było.. Zostawił karteczkę : IDĘ DO EWY :) Nie wierzę w to, co powiedziała mi ta dziewczyna! Że niby Marco?! Nigdy!!!
    Chwilę potem dostałam sms'a. Zapłakana odczytałam go:
* Spotkamy się? <3
* Nie możemy się spotykać .
* Dlaczego?!
* Nie jestem na to gotowa .
    To była korespondencja z Marco ;( Nie wiem, co ja mam robić! Najlepiej byłoby, jakbym tu w ogóle nie przyjeżdżała!!!
------------------------------------------------------------
Czy Emilka wybaczy Marco? Może to tylko zwykłe kłamstwa Carolin? A może jednak to prawda? ;) Dziś mecz Borussi <3 Jutro dowiemy się, jak potoczą się losy tej dwójki ;)
                               KOMENTOWAĆ! <3

piątek, 26 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 6

                                              *DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ*

     Wstałam o 13:08 z okropnym bólem głowy! Żyłam jeszcze wczorajszymi wydarzeniami :D A no właśnie.. Wczoraj była imprezka :D  Zakochałam się w Marco <3 Jeszcze nie jesteśmy parą, ale mam nadzieję, że to kiedyś nastąpi. Na razie się tylko spotykamy ;( Stwierdziłam, że miło by było zadzwonić wreszcie do przyjaciółki :D
- Halo? - spytałam.
- Emilaaa! Czemu się nie odzywałaś?! I jak tam z Marco?
   Tak - Gabi wie <3
- Świetnie! Na pewnej imprezce wyznał mi miłość!
- Super! A od czego konkretnie się zaczęło? - spytała.
- No, bo wtedy, co ja go okłamałam nie przyznałam się...
- No wiem...
- Właśnie. I na meczu, gdy strzelił gola. Odwrócił się do trybun z koszulką, na której pisało: "ZALEŻY MI NA TOBIE EMILA! <3 "
- O jaaa! Ale romantycznie! Zazdroszczę!
- Dzięki ;* A u ciebie, co tam?
- Po staremu... Jestem singielką, uczę się... Brakuje mi ciebie! - powiedziała.
- Mi ciebie też! Może mnie kiedyś odwiedzisz?
- Teraz to nie jest niestety możliwe... Mam egzaminy -,-
- A no też prawda... No to już po egzaminach się zgadamy - powiedziałam.
- No Okey.
- Znajdziemy ci chłopaka, jak przyjedziesz :D
- Świetnie! A masz może pod ręką jakiegoś w moim typie? - zaśmiała się :D
- No jest taki jeden! - odpowiedziałam jej śmiechem.
- No to super!
- Myślę, że odpuści sobie i skończy do mnie startować, jak pozna ciebie...
- Chodzi o Mario?
- Nooo! Nie przystawia się do mnie tak  w prost, ale to odczuwalne...
- Przeżyjesz! Dobra ja kończę Emila, bo muszę iść na zakupy ;(
- Dobra - odpowiedziałam.
- Odzywaj się częściej! - rozkazała.
- Okey. Pa!
- Paaa!
    Rozłączyłam się. W piżamie zeszłam na dół. na schodach zaczęłam się śmiać :D Łukasz spał na schodach w najlepsze :D
- Łukaaaaasz! Wstaaawaj! - śmiałam się :D
  Nawet nie drgnął.
- Kuba zaprasza cię na fifę... - skłamałam :D
- Ja biorę real! - zerwał się :D
- Jokeee! - śmiałam się.
- To po, co mnie budziłaś?! - wkurzył się.
- Żebyś łaskawie ruszył zadziec ze schodów i położył się, jak normalny człowiek w łóżku! - uśmiechnęłam się :D
- Dobra, już dobra.... - poszedł do swojego pokoju.
- Chwała ci! - powiedziałam :)
   Zjadłam śniadanie. Dziś miałam wspaniały humor :D Stwierdziłam, że muszę dotlenić mózg :D ubrałam się i wyszłam z domu. Usiadłam na ławce w parku. Obok mnie, na drugiej ławce siedziały jakieś dwie dziewczyny.. Rozmawiały tak głośno, że doskonale je słyszałam.
- Mówię ci Sandra! On znalazł sobie nową dziewczynę... Jak oglądałam mecz to pokazał jej żałosną koszulkę z napisem dla niej... Jak ona się dowie o wiesz czym to z nim zerwie!
- Z pewnością Caro!
  Co?! Czy mi się zdaję, czy tu chodzi o mnie?! Czy to jest ta była Marco?! Zaraz... O czym mam się dowiedzieć?! Nie jestem jeszcze z Marco! O czym mam się dowiedzieć, no!? Miałam podejść do nich, ale się pohamowałam... Co on przede mną ukrywa?! doby humor się zepsuł .... -,- Różne myśli krążyły mi po głowie... Może on jest od czegoś uzależniony? A może na coś chory? Może chodzi tu o to, że... Nie no! sama nie wiem! A może po prostu to nie o nas mowa?! Nie! No, co ja mówię?! Wyraźnie powiedziała o tym, co miało miejsce w czwartek! Czego mam się spodziewać ?!
  Zła wróciłam do domu... Nie wiedziałam, co mam zrobić... Pierwsze, co mi wpadło do głowy to spytać Łukasza... Ale on spał! A po za tym to raczej by mi nie powiedział... Tak myślę. Muszę odkryć, co tu jest grane! Może spróbuję nawiązać jakiś kontakt z tą dziewczyną z parku... Jakby ten ciul nie spał to by mi powiedział chociaż, jak nazywa się ex Marco... Nie chciałam budzić Łukasza, ale jest mi bardzo potrzebny! Cierpliwie czekałam, aż się zbudzi...
  Zdenerwowana oglądam jakieś durne seriale..-,- No ileż można?! Jest już 20:02, a on nadal smacznie śpi! Zmęczona tym czekaniem zasnęłam...
                                                         * KOLEJNY DZIEŃ *

- Wstaaawaj! - Łukasz darł mi się do ucha.
- Co chcesz?! - spytałam.
- A nic :D
- Ty wczoraj cały dzień spałeś! - zauważyłam.
- No, bo miałem megaaa.........
- Zamilcz! - przerwałam mu - przypomniało mi się! Znasz może byłą Marco?
- Nooo - odpowiedział.
- No i na co czekasz! Gadaj!
- Więc... Blondynka, średni wzrost, trochę tajemnicza.....
- Głupku! - znów mu przerwałam - Jak ma na imię?!
- Carolin Bohs... Jezu! Jakaś ty niegrzeczna! - uśmiechnął się.
- A nie masz czasem do niej numeru? - spytałam.
- Chyba gdzieś miałem...
- Dziękuję! - przytuliłam go.
   Pobiegłam na górę. Weszłam do jego pokoju.
- No gdzie żesz jest ten telefon!!!
- Szafka po lewej górna półka! - krzyknął z dołu.
- Jaki normalny człowiek kładzie telefon niemalże na suficie?! - spytałam siebie.
- Słyszałem! Tak - nie jestem zbyt normalny! - śmiał się.
- W sumie... Ja też nie! - śmiałam się.
   Sięgnęłam po telefon Łukasza.
- Hasło?! Kurczę! Jakie hasło!? - wkurzyłam się - Dobra... Pomyślmy, jak Łukasz...Ł-U-K-A-S-Z -telefon się odblokował :D - O jaaa! Serio?
   Szukałam numeru tej dziewczyny.
- Jest! - ucieszyłam się.
   Zapisałam numer w swoim telefonie. Dzwonię! Nagle odezwał się głos w telefonie:
- Wybrany numer nie istnieje....
--------------------------------------------------------------
Ten rozdział także nie za długi :) Niedługo będą dłuższe ;) Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale miałam problem z internetem ;( No właśnie - Co też ukrywa Marco?

czwartek, 25 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 5

                                              * MIESIĄC PÓŹNIEJ *
   Minął już miesiąc od tej akcji z chłopakami -,- Czy przyznałam się Marco - NIE. Czemu - BOJĘ SIĘ. Codziennie mam sny, że wszystko jest idealnie. Że się przyjaźnimy, że nie okłamałam go... Tak - to tylko sny...
   Dziś mecz Borussi. Gramy z Wolfsburgiem. Już od rana jest MEGA zamieszanie na Idunie. A no tak... Zradza się pytanie, jak uczęszczałam do pracy skoro Marco tu przebywa... Normalnie - unikałam go. Trudno było, i nadal jest to robić, ale jakoś przez to brnę... Wiem, że nie mogę ukrywac tego kłamstwa przez wieczność, ale na razie tak jest lepiej...
   20:45. Chłopcy rozpoczęli mecz. Siedzę na trybunach z Agatą, Anią, Lisą (dziewczyną Romana), Simone (dziewczyną Sevena), Ehefrau (dziewczyną Nuriego), Jenną (dziewczyną Marcela), Teresą (dziewczyną Nevena). Dopingujemy naszym :)
- Heja BvB! - śpiewałyśmy wymachując szalikami z barwami Borussi.
  Ostatnie minuty... Wynik - 2:2... Emocje w nas buzują....
- Ten mecz nie może się skończyć remisem!!!! - załamała się Ania.
- Marco Reus w polu karnym. Podaje do Łukasza Piszczka. Piszczek oddaje piłkę Reusowi.. GOOOOLLLLL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - komentował komentator.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - piszczałyśmy
   Niespodziewanie Marco zwrócił się do trybun. Zdjął żółtą koszulkę, pod którą kryła się biała. Pisało na niej: ZALEŻY MI NA TOBIE EMILA! <3
- Emila?! Czy ty widzisz to, co ja?! - pyta Agata.
- OMG! Taaaak! - ucieszyłam się.
   Nie zważając na to, że zostało dwie minuty do końca meczu zbiegłam z trybun na boisko. Rzuciłam się w ramiona Reusa *.*
- Mi też Marco! - wydusiłam z siebie.
- Naprawdę?! - zdziwił się.
- Taak! Skłamałam! Ja nie mam żadnego chłopaka! - łzy spłynęły po moich policzkach.
- Jak to?!
- Chciałam was uspokoić... Proszę cię! Nie gniewaj się! - błagałam.
- Oszalałaś?! Mam gniewać się na dziewczynę moich marzeń?!
   Kamień spadł mi z serca.... Byłam przeszczęśliwa! Wróciłam na trybuny.
- Emilaaa?! - Ania jeździła mi ręką przed oczami.
- Halooo! - mówiła Lisa.
- Dajcie spokój dziewczynie! Zakochana! - uśmiechnęła się Agata :)
   Taak - Zakochana *.* Mecz się skończył zwycięstwem BvB ;* Poszliśmy do szatni.
- To imprezka! - powiedział Kuba.
- Dżizys... tobie tylko jedno w głowie! - uśmiechnęła się Agata.
- Kiedy? - pyta Lewy.
- Jutro w klubie - oznajmił Marco.
- Spoooksik - powiedział Łukasz.
   Kilka godzin potem pojechaliśmy do domu. Adrenalina nadal nas nie opuszczała :)
                                        * KOLEJNY DZIEŃ *
   Jest 18:00. Wyjeżdżamy do klubu na imprezkę :D Jestem ubrana w: czarne legginsy, malinowy sweterek, czarne szpilki. Biżuterii także nie brak ;)
   Dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy już byli :)
- Noo hej - uśmiechnął się do mnie Marcooo *.*
- Hejkaa - odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Co tam? - spytał.
- A nic... Nudy - oznajmiłam - A u ciebie, co tam ciekawego słychać?
- A podobnie, jak u ciebie :)
  Rozmawialiśmy. Kilka godzin później (około 22:00) Marco zaprosił mnie do tańca *.*
- Czy zgodzisz się zatańczyć ze mną? - spytał słodkooo <3
- Zawsze i wszędzie <3
   Wyszliśmy na parkiet. Wszystkie pary z Borussi tańczyły. Jedynie Łukasz tańczył z Ilkay'em :D Niezapomniany widok! :) Nagle puścili wolną piosenkę. Marco ujął mnie za biodra <3 Przytuleni do siebie, kołysaliśmy się lekko w prawo i w lewo *.* W pewnym momencie, Reus szepnął mi coś do ucha:
- Zakochałem się, ale nie wiem, jak to powiedzieć tej dziewczynie... - wyznał.
  Myślałam, że zwariuję!!!! :o Jednakże przypomniało mi się, że tak w zasadzie to jesteśmy TYLKO bliskimi przyjaciółmi.W związku z tym odpowiedziałam:
- Dobrze... Pomogę ci. Wyobraź sobie, że jestem twoją ukochaną. Po prostu mi to powiedz - odpowiedziałam.
- Kocham cię
- Świetnie. Teraz musisz tylko iść do niej i jej to powiedzieć - zadeklarowałam.
- Emila? Właśnie jej to powiedziałem *.* - uśmiechnął się.
   O JEZUS! o.O Jestem mega zdziwiona!!!! ON MNIE KOCHA!!!! <3  Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić! Uśmiechnęłam się tylko :)
   Tańczyliśmy w swoich objęciach *.* Chciałabym, żeby on był moim chłopakiem ! Na razie jednak pozostaje mi świadomość, że obdarza mnie tym samym uczuciem, co ja jego <3
   O 2:00 wszyscy byliśmy pijani :) Gadaliśmy takie głupoty, że masakra! :D
- Halina! Wracaj mi tu z tymi oponami! - krzyczał Kuba do Lewego.
- Gustawie! Pyszny tort! - mówił Łukasz do Agaty.
- O! Banany! - powiedział Mario gryząc... KAKTUSA :D - Aaaaa! Niegrzeczna małpa!
- Arabie jeden! Oddawaj mi to Heniek! To moja różowa torebka! - mówił Moritz do Romana.
- Nanananannanaaa! Klękaj na kolanaaaaa!!! - śpiewał Weidenfeler :)
- Ani mi się śni!
- Miałem piękny sen! w Barcelonie w Sant Andreu! :D
- O! Pojechałabym do Barcelony! - powiedziała Agata :)
- Ja też! - mówił Marco.
- Pooglądalibyśmy sobie mecz Realu Madryt! :) - stwierdził Ilkay.
- Idioto! W Barcelonie gra Bayern! - przerwał mu Sahin :)
- Józeeefooo! Kup mi jednorożca! - krzyczałam do Kuby :D
- Jednorożce są różoweee! - powiedział Lewy.
- Gdzie mój but? - skapnął się Kuba.
- Jeszcze po kropelce! - darł się Roman.
- Co ten śmierdzący but robi w mojej ręce?! - pyta Mats :D
- Ja uważam, że on pachnie zgniłym mlekiem! - powiedział Lewy.
   I taak do 3 :D wróciliśmy do domu zmęczeni. Jakoś doczołgałam się na górę do pokoju :D Coś huknęło na dole..
- O k****! Co za cep tu tą ścianę postawił?! Moja głowa! - mówił Łukasz :D
   Bez żadnego problemu zasnęłam :D Byłam strasznie szczęśliwa! Marco mnie kocha! *.*
--------------------------------------------------------------------
Ten rozdział krótszy, niż wszystkie :) Pomysł z wyznaniem miłości Marco jest oklepany, ale strasznie mi się podoba :D Czy Emila będzie z Marco? Może ktoś im przeszkodzi? BvB wczoraj wygrała mecz! *.* Dziękuję Wam za tyle wyświetleń <3

 

środa, 24 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 4

Wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu Marco.
- Hej - powiedział.
- Hej - odpowiedziałam.
- Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się.
- Dziękuję. Wzajemnie - odpowiedziałam mu uśmiechem.
  Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Pod lokalem - najlepszym w Dortmundzie; Marco otworzył drzwi mówiąc:
- Damy przodem :)
   Weszliśmy. Usiedliśmy przy zarezerwowanym stoliku. Złożyliśmy zamówienia i rozmawialiśmy.
- No więc - zaczął - skąd pochodzisz?
- Z małego miasteczka w województwie świętokrzyskim... Ale całe życie spędziłam w Warszawie... U cioci. To ona mnie wychowała... - łzy stanęły mi w oczach.
- Przepraszam. Nie powinienem... - przerwałam mu.
- Nie... Spokojnie. Pogodziłam się już z wypadkiem rodziców...
- Twoi rodzice mieli wypadek? - spytał - Jak nie chcesz, nie odpowiadaj - Zrozumiem.
- Powiem... Tak - mieli wypadek. Kiedy miałam 7 lat wylecieli do starszej ciotki w stanach... Samolot się rozbił... Kilka dni potem dostaliśmy informacje o ich śmierci... Ciocia z początku nie chciała mi nic powiedzieć, ale wujek twierdził, że i tak i tak się dowiem... Najgorzej zniosło to moje rodzeństwo... Mój starszy brat... Uciekł z domu i od tamtej pory go nie widziałam... Siostra - Majka... popełniła samobójstwo... - łza spłynęła po moim policzku.
-Nie....
- Cicho... Zamieszkałam u cioci... Długo nie mogłam się z tym pogodzić. Kiedy pewnych wakacji wyjechałam do babci do Goczałkowic, poznałam Łukasza. Trzymaliśmy się razem mimo wszystko... Kiedy nadeszła pora rozstania, schował się z tyłu samochodu i pojechał ze mną do Warszawy - uśmiechnęłam się - Kiedy jego rodzice się dowiedzieli, natychmiast przyjechali do stolicy. Łukasz jednak zbuntował się i powiedział, że nie ma zamiaru nigdzie wracać... Wtedy jego rodzice zdecydowali, że Piszczek zamieszka u chrzestnej w Warszawie. Byliśmy przeszczęśliwi! Byliśmy nierozłączni... Traktowaliśmy siebie, jak rodzeństwo. Jak widać, zostało to do dziś - uśmiechnęłam się.
- Zdumiewające jest to, jak otwarcie i z jaką pogodą ducha o tym mówisz... - zauważył uśmiechając się :)
- A ty? Opowiedz mi coś o sobie.
- Ja nie mam za ciekawego życia... Gdyby nie to, że zostałem piłkarzem, to nic interesującego by się w nim nie zdarzyło... Żyłem w normalnej, pełnej rodzinie. Mam dwie siostry - Tinę i Lenę. - powiedział.
- Interesujące... - powiedziałam :)
  Potem jedliśmy kolację cały czas rozmawiając. Poznaliśmy się. Jednakże ani razu nie padały hasła o naszych miłościach dawnych, czy też teraźniejszych... Jednak ciekawiła mnie przyczyna zerwania Marco z jego byłą... Może nie wiem o nim czegoś? Nieważne... W każdym bądź razie uważam, że jest on naprawdę otwartym, miłym oraz przyjacielskim typem ;) Rzadko spotyka się takich przystojniaków z ładną mordką :)
  Minęły już dwie godziny... Nagle usłyszeliśmy coś niepokojącego..
- Marco! Co ty tu robisz z nią?! - odezwał się ktoś.
- Mario? Raczej, co ty tu robisz?! - odpowiedział Marco.
   Odwróciłam się. Tak - to był Mario Gotze. Podszedł do naszego stolika.
- Nie twój interes! Zostaw ją! - powiedział.
- Bo co?! - spytał Marco.
- Bo ona woli mnie! - odezwał się.
- Cepie jeden! Ona zna nas tylko dwa dni! - mówi Marco.
- Tak! I do ciebie już się z pewnością zraziła po tym, jak ją potraktowałeś! - mówił Mario.
- Zamknij się! Jakby się gniewała, to by tu teraz ze mną nie siedziała! - Marco stał na przeciwko Mario kłócąc się z nim.
   Nie wiedziałam, jak ich uspokoić...
- Poszedł won! - mówi Marco.
- A, co ja jestem?! Pies?! - zauważył Mario.
- Możesz być i psem, jak chcesz, ale posłusznie stąd wyjdź, bo inaczej pogadamy! - groził mu Marco.
- WIELKI CIUL MARCO mi grozi! Boję się... - kpił sobie.
- Wielki ciul Marco zaraz ci dołoży! - uderzył go.
- Ej! - wstałam.
- Pożałujesz bęcwale! - krzyczał Mario uderzając go wzajemnie.
- Spokój!!! - nie reagowali...
- Jak mnie nazwałeś?! - pyta Marco.
- A nie słyszałeś bęcwale?!
- Co to znaczy?! - główkował się Marco.
- Nie jestem polonistą, głąbie! - znów się bili -,-
   Nie wiedziałam, co zrobić! Do głowy wpadł mi pierwszy, lepszy plan, którego bez zastanowienia użyłam... Musiałam coś zrobić, bo po pierwsze: Zrobili by sobie krzywdę, a po drugie: Ochrona by nas zgarnęła!
- Ej! Spokój!!!!!! - znów zero reakcji.
- Cwelu! - Mario.
- Cepie! - Marco.
- Cioto! - Mario.
- Ciulu! - Marco.
   Za każdym wyzwiskiem coraz mocniej traktowali swoje twarze... Wtedy byłam pewna mojego pomysłu. Nic innego raczej nie zadziała!!!
- Ja mam chłopaka!!! - krzyknęłam.
   Nagle uspokoili się i zamilkli. Popatrzyli na mnie wielkimi oczami... Nie wiedzieli, co powiedzieć. Zresztą - z wzajemnością! Tak - skłamałam, ale nic innego by ich nie uspokoiło!
   Patrząc na nich wyszłam z lokalu. Pobiegli za mną.
- Emila! - mówi Mario.
- Jak to?! - pyta Marco.
- Normalnie...- odpowiedziałam.
- Czemu nic nie mówiłaś?! - pyta Marco.
- A, co miałam powiedzieć?!
  Nie usłyszałam odpowiedzi. Odeszłam od nich idąc do domu... W pewnym momencie zrozumiałam, jakie głupstwo popełniłam...
   Weszłam do domu wściekła.
- Jesteś? - zadał retoryczne pytanie Łukasz -,-
- Nie! Umarłam! - odpowiedziałam.
- No... Marco musiał cię wkurzyć - powiedział.
- Jaki Marco?! - skąd on to wie?! zdziwiłam się.
- Pfffff... Proszę cię! Aż taki głupi nie jestem - uśmiechnął się.
- Przepraszam... - powiedziałam skruszona.
- Daj spokój, siostrzyczko - przytulił mnie *.*
  Staliśmy na środku salonu w swoich objęciach <3
- Teraz mów - co się stało? - spytał zatroskany.
- Spotkałam się z Marco. Rozmawialiśmy i w ogóle... W pewnym momencie Mario zaczął się drzeć. Nie wiedzieliśmy skąd on się wziął... Zaczęli się kłócić i bić... Nie wiedziałam, jak ich rozdzielić! W końcu palnęłam, że mam chłopaka i wyszłam... Łukasz! Co ja mam robić?! Ja naprawdę coś do niego czuję! - tłumaczyłam.
- Ale do kogo?! Marco, Mario, czy tego zmyślonego chłopaka?! - uśmiechnął się :)
- Głupi jesteś.... DO MARCO IDIOTO!
- No to go przeproś! Powiedz, że nie sposób było ich rozdzielić i musiałaś coś zrobić...
- Łatwo mówić..
   Jakiś czas potem poszłam spać... Nie mogłam sobie tego wybaczyć! Ja naprawdę czuję coś do Marco! Nie wiem, jak to będzie... Może mnie zrozumie?
-----------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że mały zastrzyk akcji się Wam spodoba :D Kolejne rozdziały będą coraz bardziej ciekawsze... Będzie więcej akcji :) Dziś mecz Borussi! KIBICUJEMY NASZYM KOCHANI! <3

wtorek, 23 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 3

Dziś o dziwo obudziłam się sama :D Za to Łukasz spał :D Obmyśliłam spisek... Będzie miał dziś pamiętną pobudkę :D Buahahahaa :P
    Do butelki po perfumach wlałam wody. Udałam się do pokoju Piszcza. Zaczęłam go pryskać tą wodą :D
- Co to jest?- spytał śpiąc.
- A nic takiego... Możliwe, że woda z kibelka! :D
- Co k**** ?! - zerwał się.
- Hahahaha! :D Ale cię wrobiłam! - śmiałam się, jak opętana :D
- Czekaj no, aż ja ci numer wytnę! - śmiał się.
- Taaaa... Już to widzę! Łuki bojący się pająków wytnie mi kawał! - śmiałam się :D
- Sprawa z pająkiem była jednorazowa! Te, tylko nie mów nikomu - uśmiechnął się :)
- Kretyyn - walnęłam go poduszką.
- Bitwa na poduchy! - krzyknął i zaczęliśmy się bić poduszkami :D
   Pióra zasypały cały pokój :D
- A masz! - walnęłam go poduchą :D
- Osz ty! - śmiał się - nie uciekniesz mi!
- Aaaaa! - uciekłam mu :D
  Ganialiśmy się po całym domu. Jak dzieci! Nie miałam już siły :D Zamknęłam się w łazience. Kiedy zamykałam drzwi Piszczu oberwał w łepetynę :D Siedziałam zamknięta w toalecie. Łukasza w ogóle nie było słychać :o W pewnym momencie się wystraszyłam... Jego mordka nigdy się nie zamyka, a tu taka cisza... Otworzyłam drzwi. Doznałam szoku.
- O Jezu! -  Łukasz leżał pod drzwiami bez żadnego znaku życia.
  Byłam przerażona! Klęknęłam obok niego i szybko sprawdziłam mu puls.
- Nie! Nie! Nie! - krzyczałam niemalże płacząc.
  Zaczęłam płakać ;( Oparłam głowę o jego klatę.
- Puls po drugiej stronie blondynko! :D
- Łukasz! Kretynie! - wstałam - Deblu jeden! Zawału bym dostała!!!
- Hahahaha! Mówiłem, że wytnę ci niezły żart! - tarzał się ze śmiechu.
- Weź się lecz!
- Zgoda, jeśli będziesz się leczyć ze mną! - śmiał się.
- Foch -,- - wkurzyłam się za ten jego kawał...
- No weź! Też mogłaś udawać trupa!
- Trolololo! - zatkałam uszy.
- Też cię kocham! - zaczął mnie łaskotać.
- Hahahaha! Puszczaj! Ratunku! Zboczeniec! - darłam się w niebo głosy :D
- Widzisz? Nie potrafisz się na mnie gniewać! *.*
- Co prawda, to prawda - uśmiechnęłam się :)
  Za jakiś czas się ogarnęliśmy. Oj! Trudno było nam to zrobić... :D Zjedliśmy nutellę <3 I pojechaliśmy na Idunę. Od razu wpadłam na Marco -,-
- Przepraszam. Nie chciałam, ale w DNA mam wpisane łajzostwo... - przypomniało mi się, jak mnie wczoraj nazwał łajzą, więc powiedziałam to sarkastycznie...
- O! Dobrze, że jesteś! - zdziwił mnie - Chciałem cię przeprosić... Głupio się wczoraj zachowałem. Miałem zły dzień... Wybaczysz mi?
  I, jak tu się gniewać na ten błękit?!
- Każdemu się zdarza gorszy dzień - uśmiechnęłam się - Jasne, że tak.
- Dziękuję ci! Jak mogłem cię tak potraktować?! Marco Reus jestem - uśmiechnął się.
- Emilka Jankowska - odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Słuchaj, a może miałabyś ochotę wyskoczyć dziś na kolację ze mną? - spytał *.*
- Pewnie - odpowiedziałam.
- No to super! Podaję po ciebie o 20:00.
- Okej - uśmiechnęłam się. Wzięłam sobie do serca słowa Gotzego ;)
  Poszłam do Kloppa.
* 10 GODZIN PÓŹNIEJ
Jest 19:04. Właśnie wyszłam z pracy. Piszczek już dawno skończył -,- Musiałam wracać piechtą, bo zapomniałam telefonu z domu! Już miałam wychodzić ze stadionu i iść pieszo, gdy nagle Jurgen mi zaproponował podwózkę:
- Z kim wracasz młoda?
- Na piechotę... Nie mam, jak zadzwonić do Łukasza, bo jestem taka rozgarnięta, że zapomniałam telefonu -,-
- Wsiadaj - ja cię podwiozę ;)
- Okej - wsiadłam.
  Gdyby nie on to na 100% nie zdążyłabym się wyszykować na kolację z Marco *.*
- Dziękuję serdecznie - wyszłam.
- Daj spokój! Sama przyjemność!
  Uśmiechnęłam się i weszłam do domu.
- Co tak długo? - pyta Łukasz.
- A przez jakieś głupoty musieliśmy zostać dłużej...
- Jesz kolację? - spytał.
- Nie, dzięki - uśmiechnęłam się idąc na górę.
- Głodówka?! - spytał z dołu.
- Nie e! - krzyknęłam z góry.
- To, co? - spytał.
- Jem na mieście!
- A z kim?
- Z koleżanką, mamo! - zaśmiałam się.
  Musiałam skłamać... Zaraz by robił sensację, że spotykam się z Marco -,- Po za tym to tylko kolacja!
- Szybko kontakty nawiązałaś! A o której będziesz?!
- Nie wiem! Jutro sobota! Mamusiu... :D
  Wreszcie przestał zadawać pytania :D Ubrałam: czarną sukienkę bez ramiączek (po kolana), czarne szpilki, włosy rozpuściłam, białe kolczyki - kulki.
  Zeszłam na dół.
- No, jak na spotkanie z koleżanką toś się nieźle odstawiła!- powiedział.
  Ups! Zapomniałam!
- No wiesz... Trzeba mieć klasę... - pieprzyłam głupoty :D
   Lada moment przyjechał Marco <33
-------------------------------------------------------------------
W kolejnym rozdziale Emilka i Marco będą na randce. Czy wydarzy się coś ciekawego? Śledźcie losy bohaterów na bieżąco! :)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 2

Łukasz obudził mnie o 8:00. Do pracy mam na 8:30.
- Wstawaj śpioszku! - ściągnął ze mnie kołdrę.
- Która godzina? - spytałam.
- Po ósmej... Schodź na śniadanie!
   Z trudem wstałam. Udałam się do toalety. Ubrałam: jasnoróżowe rurki, szarą bluzkę, czarne conversy oraz różowe kolczyki. Zeszłam na śniadanie. I ja i Łukasz mieliśmy już od rana dobre humory :D
- Bon apetit! - uśmiechnął się :)
- Kretyn - poczochrałam mu włosy :D
- Też cię kocham *.*
   Zjedliśmy. Pojechaliśmy na Idunę. Łukasz poszedł w swoją stronę, a ja w swoją. Nikogo oprócz polskiego trio nie znałam... Boję się. Poszłam do gabinetu Kloppa.
- Dzień dobry. Można? - spytałam.
- Jasne. Proszę - odpowiedział miłym głosem.
- Ja miałam dziś zacząć pracę, jako pańska asystentka... - zaczęłam.
- Nie bój się dziecko - uśmiechnął się - Nie gryzę! siadaj!
  Usiadłam na krzesełku stojącym naprzeciwko mojego pracodawcy.
- Pani jest zapewne Emilia Jankowska?
- Tak. - odpowiedziałam.
- Właśnie... Łukasz mi o pani dużo opowiadał...
- Mam nadzieję, że mówił tylko o tych dobrych rzeczach! :D - uśmiechnęłam się.
- No o pani to raczej nie można powiedzieć nic złego! - śmialiśmy się.
   Nawet fajny ten Klopp :D Śmieszny. Porozmawialiśmy chwilę. Przeszliśmy na TY. W końcu zaczęłam pracę. Myślałam, że będzie gorzej! To łatwizna! Wynieś, przynieś - spoko!

* 5 GODZIN PÓŹNIEJ
Niedługo kończę pracę. Jurgen kazał mi zanieść jakieś dokumenty do sali obok szatni chłopaków. Oj! Dużo tego! Szłam powoli i ostrożnie korytarzem.
- Daj mi spokój! - jakiś piłkarz krzyczał na drugiego za moimi plecami.
   Nagle, jeden z nich biegnąc wpadł na mnie. Wszystkie dokumenty rozproszyły się po całym korytarzu! Byłam wściekła!!!
- Jak łazisz?! - spytał mnie natrętnie.
- To ty na mnie wpadłeś! - krzyczałam.
   Spojrzałam mu w oczy. W tym błękicie krył się jakiś błysk. Chyba się zauroczyłam.
- Nie wiem skąd oni takie łajzy biorą?! - poszedł.
- Dupek! - powiedziałam do siebie mimo, że wpadł mi w oko ;)
- Słyszałem! - krzyknął z końca korytarza.
- Miałeś słyszeć!
  W tym samym czasie na korytarz przyszedł jakiś koleś.
- Marco! Gdzie leziesz?! - spytał.
- Paaa! - zamknął się w szatni.
- Dżizys! Jaki trudny! - powiedział ten obok mnie i pomógł  mi zbierać kartki - musisz mu wybaczyć to zachowanie... Dziewczyna z nim zerwała -,- Na co dzień taki nie jest! - tłumaczył.
- Aha...
- Mario Gotze - podał mi rękę, aby się przedstawić.
- Emilia Jankowska - uśmiechnęłam się.
- Masz piękny uśmiech :) - odpowiedział mi smajlem :D
   Mario poszedł na trening, a ja odłożyć te nieszczęsne dokumenty -,- Wreszcie skończyłam. Wyszłam ze stadionu. Łukasz już na mnie czekał w samochodzie. Wsiadłam do auta.
- Jak tam pierwszy dzień? - spytał.
- W porządku... A tobie, jak minął dzioneek? - uśmiechnęłam się.
- Ujdzie... Jakiś gościu podmienił mi spodenki i wyglądałem, jak umpalump! :D A Kuba zakleił mi szafkę... Ale to nie pierwszy raz ! :D 
- Hahaha! :D Wesoło macie - śmiałam się.
- No, nie ukrywam, że nie :D
   Jechaliśmy do domu. W końcu nabrałam odwagi, aby spytać Łukasza o tego Marco..
- Łukasz? Mogę cię o coś spytać? - zapytałam.
- O wszystko - odpowiedział.
- Czy Marco ma dziewczynę?
- Z tego, co wiem to dziś zerwali...
- A nie wiesz może czemu?
- Emila? Czy ty przypadkiem czujesz coś do Marco?- zasugerował.
- Poje***o cię?! Lepiej uważaj na drogę! - wykręcałam się.
- Mamy tu zakochaną Emilcię! - uśmiechnął sie.
- Weź Łukasz! To nieprawda! 
- Tak? To czemu tak zacięcie się bronisz?! - zauważył.
   Nic nie odpowiedziałam.
- Ha! Wiedziałem... Nie martw się... Twoje sekrety są u mnie bezpieczne! 
- Yhy... Właśnie tego się obawiam... Łukasz! Proszę cię! NIKOMU nie mów!
- Wrzuć na luz mała... - wyluzował się :D
- Łukasz? - spytałam spokojnie.
- Noom xd
- Przejechałeś tą wiewiórkę!
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- Nie!
- Tak!
- Nie e...
- A założymy się?- spytałam.
- O co?
- O piwo...
- Okej - zjechał na bok.
   Wyszliśmy z auta. Na masce było trochę krwi i kosmyków rudej sierści :D
- Ha! Wisisz mi piwko! - zaśmiałam się.
- Uśmierciłem wiewióra! - nie kontaktował :D
- Hahaha! :D Chodź kretynie mój *.* - śmiałam się.
- Jak mogłem zabić rudzielca?! - śmiał się :D
   Dojechaliśmy do domu.
- Ale jestem głodny! - powiedział.
- Trzeba było tego wiewióra do domu przytaszczyć! :D - śmiałam się.
- Ej no! Nie wypominaj mi :D
- No, ale to takie śmieszne! :D
- Wiem xd
- No więc, co się sprzeciwiasz?!
- Nie zadawaj retogroicznych pytań! :D
- Jakich?! - śmiałam się :)
- Bo ja wiem?! Kiedy ja w szkole byłem... - zaczął się zastanawiać :D
- Barłeś?
- Możeee :D
- Dobra :D Idę się przebrać :D
- Podążaj krok, za krokiem lecąc lekko, jak motylek :D - powiedział xd
- Oj głupolu :D Widze, że chyba w tej szkole to nigdy nie byłeś!
- A no możliwe! :D
   Poszłam się przebrać na górę. Łukasz tłukł się na dole, jak cholera :D Zaczęłam szperać w szafie.
- Aaaaaaa!!! Pająk!!! Łukasz! Rusz zadziec i go zabij!!! - krzyczałam :D Panicznie boję się pająków!
  Lada moment Łukasz wpadł do pokoju.
- Hahahaa! Ale żal :D Małego pajączka się boisz! - śmiał się ze mnie :D
- Łukasz? - powiedziałam spokojnie - na tobie!
- Aaaaa!!! Zdejmij go!!!! Zdejmij! - krzyczał, skakał i inne takie :D
- Odważny się znalazł!- śmiałam się.
- Ej no! Nie wolno tak! - ogarnął się.
- Weź go zabij... - powiedziałam :)
- Dobra... :D
   Podszedł do tego pająka :D Szykował już się, żeby uderzyć go pilotem :D Nagle pająk się ruszył.
- Aaaa! Wiesz, co? - schował się za mnie :D - stwierdziłem, że nie ma, co biednej istotki zabijać!
- Dawaj to! - śmiałam się :D Miałam z niego niemały ubaw :D
   Wzięłam pilota do ręki i już miała zabijać pająka, ale ten mięczak mnie złapał za rękę...
- Co ty czynisz?! - spytałam.
- Ostrożnie! Chyba nie chcesz złamać kręgosłupa w kolanie naszemu psiapsielowi?! - spytał :D
- Jak tylko zgładzę tego pająka, zapisuję cię no przedszkola! :D - śmiałam się.
   Jednak za namową Piszczka, pająk wylądował na dworze :D Zjedliśmy kolację. W związku z tym, że jutro idziemy do pracy, położyliśmy się spać :)
------------------------------------------------------
Jeśli podobały się wam te dwa rozdziały piszcie komentarze, abym mogła stwierdzić, czy pisać dalej :) W kolejnych rozdziałach dowiemy się, czy Emilka wybierze Marco, w którym się zauroczyła, czy też Mario, który jest nią oczarowany ;)


niedziela, 21 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 1


     Dziś wylatuję do Dortmundu <3 O 15:00 mam samolot. Gdyby nie Łukasz, nie wiem, co bym ze sobą zrobiła! Myślę, że nie raz wpadłabym w depreche trwającą do końca życia.  Ale on trwał przy mnie. Pocieszał i ocierał wszystkie łzy. Jest dla mnie bratem.
     Jest  13:30. Już dawno się spakowałam. Czekałam na przyjaciółkę – Gabrysię. Nie miałyśmy okazji się pożegnać. Za kilka minut stała u drzwi.
- Hejkaa – powiedziała.
- No siemkaa – przytuliłyśmy się – wejdź dalej.
      Weszłyśmy do salonu.
- Widzę, że już gotowa – zauważyła.
- No tak… - westchnęłam.
      Trwałyśmy w ciszy patrząc na wszystkie walizki. Po chwili Gabi spojrzała na mnie smutna:
- Emila! Ja nie chcę, żebyś wyjeżdżała! – łzy spłynęły po jej policzkach.
      Przytulone do siebie stałyśmy na środku pokoju. Nie odpowiedziałam jej, bo odpowiedź była jasna… Muszę wyjechać. Pogadałyśmy chwilę. Godzinę potem, Gabi z wielkim trudem opuściła moje mieszkanie. Musiałam już jechać na lotnisko, ponieważ mieszkam daleko od Okęcia. Taksówką dojechałam na czas. Lecęęęę!
      Godzina minęła. Wreszcie wylądowałam. Wysiadłam z samolotu. Zaczęłam szukać Łukasza.
- No, gdzie jesteś? – spytałam sama siebie patrząc w dal.
- Bu! – ktoś zaczął mnie łaskotać od tyłu :D
- Jezu! – odwróciłam się – Łukasz!
- Moja siostrzyczka! – podniósł mnie i zaczęliśmy się kręcić – Ale się stęskniłem!
- Ja też! – przytuliłam się do niego.
-  Jedziemy, bo Lewy i Kuba zostali u mnie w domu… Grają w fifę…  A ich ptasie móżdżki połączone z uzależnieniem do tej gry mogą przynieść opłakane skutki! – zaśmiał się.
- Czyli, że się nie zmienili! – zaśmiałam się.
- Ha! Good joke! Kochana! Ten gatunek tak ma!
   Wsiedliśmy do samochodu i dojechaliśmy do domu Piszczka. Weszliśmy do somu, ale widocznie tamtych dwóch tego nie zauważyło… Darli się w niebo głosy :D
- Lewy! Cepie! Gdzie podajesz?! – krzyczał Kuba.
- No, a ślepy jesteś?! Do Pique jakbyś nie widział!
- Cwelu! Ty jesteś głupi, czy ślepy! Pique nie jest z nami!!! – wkurzył się.
- Ja z tobą nie gram! – mówi Lewy :D
- Fochy to se mogłeś strzelać na planie reklamy Opla, a nie podczas poważnej gry!
  Chłopaki się kłócili :D Ja i Łukasz podsłuchiwaliśmy ich w ukryciu. Po tym tekście Kuby nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się śmiać na głos :D
-  Piszczu? To ty? – pyta Kuba.
- Nie Kuba! Święty Mikołaj przybył wręczyć ci rózgę! – śmialiśmy się.
  Weszłam z Łukaszem do pokoju, gdzie byli Kuba i Robert.
- Emilaaa! – powiedzieli na raz i przytulili mnie.
- Chłopaaaki! – uśmiechnęłam się.
  Tęskniłam za nimi <3 Po długim przywitaniu chłopaki zostali „wygonieni” przez Łukasza :D  W sumie to dobrze mi zrobiło, bo odpoczęłam po locie.  Po kilkugodzinnym śnie obudziłam się o 22:43. Zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Łukasz już spał. Starałam się być cicho. Zjadłam co nieco i wróciłam do swojego pokoju. Nie mogłam długo zasnąć. Myślałam o jutrzejszym dniu… Pierwszym dniu w nowej pracy. Przerażał mnie fakt, że będę pracowała w miejscu, gdzie krząta się wielu piłkarzy… Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi… Ogółem z natury jestem nieśmiała… Niczym szara myszka.
----------------------------------------------------------------------------
Dziś po sql dodam drugi rozdział. Proszę zostawiajcie komentarze na znak, że czytacie. Drugi rozdział będzie ciekawszy ;) Miłego dnia! :)

PROLOG

Mam 21 lat. Moi rodzice zginęli w wypadku, gdy miałam 7 lat. Wychowała mnie ciocia. Od dzieciństwa przyjaźniłam się z Łukaszem Piszczkiem, który jest dla mnie, jak starszy brat. Po ukończeniu studiów (wcześniej skończyłam naukę) mam problem ze znalezieniem pracy. Łukasz próbuję uratować moją sytuację. Niestety nie udaje mu się znaleźć nic innego oprócz asystentki jego trenera - Jurgena Kloppa. Tak więc niedługo wyjeżdżam do Dortmundu.
------------------------------------------------
Na razie tylko tyle  :D Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
BOHATEROWIE:
Emilia Jankowska - ja
Gabriela Duczmal - przyjaciółka
Łukasz Piszczek - przyszywany brat
Kuba Błaszczykowski- przyjaciel
Robert Lewandowski- przyjaciel
Mario Gotze- kolega
Marco Reus- znajomy
    W opowiadaniu wystąpi wiele więcej bohaterów drugoplanowych :) Jutro postaram się dodać pierwszy rozdział. Serdecznie zachęcam do śledzenia bloga na bieżąco ! Pozdrawiam cieplutko ;*