poniedziałek, 29 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 11

Zaraz - gdzie Marco?!  Nagle skapnęłam się, że  rozmawia z kimś przez telefon na korytarzu. Powtarzał: "WUJKU TYLKO SZYBKO!". Nie wiem,o co chodzi . Po chwili przyszedł do mnie.
- Wstałaś już? -  uśmiechnął się do mnie .
- Tak- odpowiedziałam mu lekkim uśmiechem.

* MARCO *
  Jezu! Serce mnie boli, gdy patrzę na nią! Jest taka blada... Oczy ma podkrążone... Tak mi jej szkoda! Gdybym mógł - oddał bym jej swoje życie! Kocham ją! On jest dla mnie tą jedyną! Niby wyznałem jej miłość i pocałowaliśmy się, ale... No właśnie! Jest to cholerne ALE! ;(

* JA*
  Nie mam już siły! Marco usiadł obok mnie. Strasznie go kocham! Pieprzone życie musi się już kończyć! A może, gdym nie umarła byłaby jakaś szansa dla naszego związku?!
   Dziś odwiedzili mnie wszyscy piłkarze BvB łącznie z trenerem. Nawet nie wiecie, jak fajnie jest patrzeć na tyle zapłakanych twarzy! -,- Byłam tak zmęczona, że połowę dnia przespałam. Powoli nie miałam już siły mówić!
   Obudziłam się 22:48. Marco trzymając moją rękę, miał głowę położoną na mojej dłoni. Patrzył w moje oczy.
- Śpij ŚLICZNOTKO *.* - powiedział zatroskany <3
- A ty? Czemu nie śpisz? - spytałam zmęczona.
- Czuwam nad tobą <3
   To tak pięknie zabrzmiało! <3 Po jego słowach, moje powieki stawały się coraz cięższe. Zasnęłam.
   Kiedy obudziłam się rano o 8:09, Marco nie siedział obok mnie...Wszyscy już nie spali. Zapłakani patrzyli na mnie.
- Moja siostrzyczka! - przytulił mnie Łukasz całując mnie w policzek kilka razy.
- I moja! - równie zapłakana Agata przytuliła mnie i razem z Łukim nie dawali mi oddychać <3 Kocham, jak mnie tak przytulają *.*
- Nasza Emilcia! - zapłakani Robert i Kuba przyłączyli się i dusili razem z nimi <3
- Kocham was! - łzy spłynęły po moich policzkach.
  Nie pytałam skąd te czułości, bo dobrze wiem, że dziś umrę...
- Gdzie Marco? - spytałam po chwili.
- Musiał jechać po cos do domu... - odezwała się Agata.

* ŁUKASZ *
   Marco niby pojechał do domu " po coś "... Według mnie, nie mógł już patrzeć na Emilę w takim stanie... Co chwilę płakał! Ona jest: chuda, słaba, blada i tak dalej! Nie przeżyje tego dnia - tak powiedział nam lekarz dziś rano... Ja tego nie przeżyję! Kocham ją tak bardzo, że nie da się opisać!

* JA *
   Po kilkudziesięciu minutach przyszedł Marco.
- Emilciu! - przytulił mnie i zaczął płakać.
- Hej - wydusiłam z siebie z lekkim, leciunieńkim uśmiechem.
- Muszę się przewietrzyć, bo nie wytrzymam! - płakał Kuba.
- I - idę z tobą! - powiedziała Agata.
- Ja też się zabiorę - zapłakany Lewandowski wstał, pocałował mnie w policzek i razem z nimi wyszedł.
   Ja przymknęłam oczy z osłabienia.
- Łukasz! - szepnął nad moją głową zapłakany Marco.
- Co chcesz? - szepnął równie zapłakany Piszczek.
  Zdawało mi się, że Marco pokazywał coś Łukaszowi.
- Skąd to masz?! - zerwał się Piszczek.
- Od wujka z Korei! Jest lekarzem! - odpowiedział.
   Nie wiedziałam o co chodzi...  Postanowiłam ich nie słuchać. Leżałam z zamkniętymi oczami.

* MARCO *
- To, co robimy?! - spytał Łukasz.
- Ja bym jej to podał... - odpowiedziałem.
- Ale przecież lekarz mówił, że to może przyspieszyć śmierć! - powiedział.
- Łukasz! Wujek mówił mi, że szansa jest jedna na milion!
- Boję się...
- Ja też, ale prawdopodobieństwo zahamowania choroby jest większe!
   Tak - mamy lekarstwo! Przypomniało mi się, że mów wujek stacjonuje w Korei i jest lekarzem. Musimy ją uleczyć!
- Wiem... - położyłem rękę na jego ramieniu - też się boję...
   Po cichu wyjąłem na jej rękę trzy tabletki - tyle potrzeba, żeby gwałtownie zahamować chorobę. Aby ją całkowicie uleczyć potrzeba leczenia.
- Emilko weź. To witaminy... - powiedziałem do niej.
  Podniosła głowę. Podałem jej szklankę z wodą. Popiła. Położyła się z powrotem. Z Piszczkiem siedzieliśmy na szpilkach!
- Kocham was - wymamrotała po jakimś czasie.
- Co?! - popatrzyłem na Łukasza.
- Piiiiii..... - popatrzyliśmy na komputerek, z którego rozchodzi się ten dźwięk.
- Co my zrobiliśmy?! - Łukasz zaczął płakać na widok prostej lini...
- Jezu! - płakałem - doktorze!!! Umiera!!!
- Wyjdźcie! - rozkazał.
   Posłusznie wyszliśmy. Płakaliśmy, jak nigdy dotąd! Czy ona już odeszła?! Załamani usiedliśmy na krzesłach. Po chwili Agata, Kuba i Robert wrócili.
- Co jest?! - spytał Lewy.
- Chłopaki?! - Agata znów płacze.
- Czy ona..?! - nie dokończył Kuba płacząc.
  Piszczek pokiwał głową na znak, że nie żyje.
- Nie! Nieeee! - Agata wpadła w depresję.
  Płakaliśmy. Po kilkudziesięciu minutach doktor wyszedł.
- Przykro mi... - powiedział.
- Nie!!!!!!!! - Piszczek krzyczał kopiąc w krzesła.
- Pojedynczo można się pożegnać z bliską - poszedł.
  Brak mi słów... A jednak odeszła! czyli, że to koniec?! Nie!!! Piszczek wszedł pierwszy. Wyszedł jeszcze bardziej zapłakany. Potem Agata. wyszła także jeszcze bardziej zapłakana. Potem Kuba, później Lewy, którzy również bardziej się popłakali. Nadeszła kolej na mnie. Zaczerpnąłem powietrza i otworzyłem drzwi. wszedłem. Koło niej krzątały się pielęgniarki. Zapłakany usiadłem obok niej.
- Ja... Nie wiem, co powiedzieć! Powiem więc krótko... Dla mnie nadal jesteś obok mnie!  Pamiętaj, że NIGDY nie przestanę cię kochać!!!! - zapłakany pocałowałem ją w usta.
- Ulka! Zobacz! - krzyknęła jedna wskazując na komputerek.
- Jak to możliwe?! Lecę po doktora!!! - druga wybiegła niemalże zabijając się po drodze.
    Nie wiedząc o co chodzi spojrzałem na ekranik.
- Co?!
   Oddycha! Z powrotem oddycha! Juhuuu! Przyszedł doktor.
- Jakim cudem to się stało?! - zadał retoryczne pytanie.
   Założył jej jakąś maskę z tlenem. Zdjął ją po kilku sekundach -,-
- Bardzo dziwne... - powiedział do siebie - dziewczyna już samodzielnie oddycha! W razie czego proszę trzymać maskę w pogotowiu - odezwał się do pielęgniarek.
- Jasne!- odezwały się.
- A pana na razie proszę o opuszczenie sali. Musze przebadać pacjentkę...
- Ale czy ona żyje?!
- Tak...
----------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo - żyje :D jutro mecz <3 Ja już siedzę na szpilkach i mam mega tremę! *.* Mam nadzieję, że taki zwrot akcji się wam podoba <3
                   KOMENTUJCIE <3

6 komentarzy:

  1. Och jak dobrze ze przezyla w pierwszej chwili sie troche przestraszylam.Co do meczuvtovja jutro nie wytrzymam mam nadzije ze wygraja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasi KOCHANI *.* z a w s z e wygrywają! :D <33 ja to jestem kłębkiem nerwów! ;)

      Usuń
  2. awwwwww ale sie ciesze ze ona zyje !!!!!!! ;p rozdzial boski jak cale opowiadanie ;* kiedy nastepny rozdzial ???? ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. <33 świetne ;)
    marco-reus-forever.blogspot.com/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, wspaniale, że przeżyła, ale napędziłaś mi stracha w ostatnim rozdziale. Już się nie mogę doczekać następnego!
    Pozdrawiam i Zapraszam do siebie:
    http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - Nowy rozdział ;D
    http://dogwizdka.blogspot.com/ - Nowy post ;D

    OdpowiedzUsuń