piątek, 3 maja 2013

ROZDZIAŁ 14



      Byłam okropnie wściekła! Wiem, że nie jesteśmy parą, więc on może spotykać się z kim zechce, ale o takim spotkaniu miło by było wiedzieć… Usiadłam na ławce w parku. Tam, gdzie kiedyś spotkałam te dwie dziewczyny… -,-  Siedziałam płacząc.
- Problemy? – spytał jakiś koleś.
- Moritz? – poznałam głos przyjaciela.
- Tak – uśmiechnął się – mogę?
- Jasne. Siadaj
J - otarłam łzy.
- Nie płacz – zauważył łzy płynące bez mojego pozwolenia…
- Nie mogę! – rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Spokojnie – przytulił mnie.
  Siedzieliśmy chwilę w swoich objęciach.
- Zdradzę ci sekret… Jeśli on czuje coś do ciebie, to zostawi Sandrę Shneiders, aby być z tak wspaniałą dziewczyną, jak ty – uśmiechnął się.
- Wiesz? – „odczepiłam” się od niego.
- Wiem.
- Ale o co w tym wszystkim chodzi ?! Po co wyciągał mnie z domu, jeśli czuje coś do tej Sandry?!
- On nie jest ciebie wart… Nie zaprzątaj sobie nim głowy! Jestem przekonany, że nie jeden facet podkochuje się w tobie!
- Dziękuję – wyszeptałam
   Nawet nie wiem, kiedy zrobiło się ciemno.
- Odprowadzić cię? – zapytał troskliwie.
- Nie… Nie marnuj sobie na mnie czasu…
- Przestań! Nie darowałbym sobie, jakby coś by ci się stało!
  Uśmiechnęłam się lekko. Moritz odprowadził mnie pod samiutkie drzwi. Podczas drogi poznaliśmy się lepiej.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co – odpowiedział.
  Staliśmy naprzeciw siebie. W końcu Leitner ujął mnie za rękę.
- Emila… Jesteś dla mnie kimś więcej, niż przyjaciółką…
- Mo! Co ty mówisz?! – zdziwiłam się.
- Prawdę.
- Nie! Nie mogę!!! – wyrwałam się mu i wpadłam do domu.
   Trzasnęłam drzwiami. Przykucnęłam i oparta o drzwi nie powstrzymałam łez.
- To ty Emila? – spytał Łukasz.
   Wszyscy już poszli. Piszczek wpadł do pomieszczenia, w którym płakałam.
- Co się stało?! – kucnął obok.
  Nic nie odpowiedziałam. Przytuliłam się do niego.
- Jestem do niczego!!! – krzyknęłam.
- Przestań! Jesteś wspaniała. A to, że jakiś chłopak nie potrafi cię docenić, to jego strata!
    Chwilę później poszłam się umyć. Bez najmniejszego trudu zasnęłam.

                                * KOLEJNY DZIEŃ *
  Wstałam z nadzieją, że wydarzenia z wczoraj to zły sen, który nie miał miejsca.  Zeszłam na dół ubrana w:
                                      Zdjęcie: ładne, koszula <3 
+ zapraszam do konkursu na stronie :)
-  A ty nie na treningu? – spytałam brata.
- Nie… Klopp dał nam wolne na calutki tydzień! Jak się czujesz? – spytał.
- Stwierdziłam, że życie jest za krótki, więc nie mam pozamartwiać się i płakać przez cały czas…
- Mądre – powiedział.
- Dzięki – uśmiechnęłam się ;)
       Humor mi się nieco poprawił
J
- Dziś jadę do Ewy. Jedziesz? – zapytał.
- Nie… Zostanę – oznajmiłam.
- Tylko bez żadnych głupot!
- Jasne… - wyszedł.
  Zjadłam śniadanie. Jest 12:00. Rozłożyłam się przed telewizorem. Kocham smak słodkiego lenistwa <3 Jakiś czas potem do drzwi zadzwonił dzwonek.
- Idę! – wstałam i otworzyłam drzwi.
- Emila! Szybko! – darł się Hummels.
- O co chodzi?!
- Marco i Mo są w szpitalu! – krzyknął G
ötze.
- Co im jest?! – wystraszyłam się.
- Pobili się! Nie wiemy, co dokładnie im jest, ale dzwonił do nas lekarz! – mówi Mats.
- Boże!
- Jedziesz z nami?! – pyta Mario.
- Pewnie! Wyszłam z domu.

   Kilka minut później byliśmy już w szpitalu. Szybko wbiegliśmy do środka. Pielęgniarka wskazała nam sale, w których leżeli. To były sąsiednie pomieszczenia.

     Byliśmy jednym, wielkim kłębkiem nerwów.
- No, co jest?! – wkurzyłam się.
- O! Czekajcie! Lekarz idzie! – mówi G
ötze.
- Wy do pana Leitnera i Reusa? – spytał.
- Tak! – odpowiedział Mats.
- Nie ma żadnych, większych obrażeń. Pan Leitner może wyjść już dziś, a pan Reus dopiero jutro, albowiem ma mocno stłuczony nos – oznajmił.
- Co?! – zdziwił się Mario.
- Możemy do nich wejść?! – spytałam zdenerwowana.
- Tak, ale pojedynczo – powiedział i poszedł.
- Ja pierwsza! – wpadłam do Sali, jak z procy.
  Tu leży Marco. Śmiesznie wygląda z tym poobijanym noskiem <3
- Emilka?! – chciał wstać.
- Tak… Leż – powiedziałam.
- Co ty tu robisz?!
- Sama nie wiem…
- Czy ty i Moritz…? – spytał.
- Nie! Skąd ten pomysł?! Nic do niego nie czuję! – oburzyłam się -,-
- Sam mi tak powiedział!
- To nie prawda! – odpowiedziałam przecząco.
- Przepraszam… A ta dziewczyna to stara znajoma z gimnazjum! Nic nas nie łączy!
   Uffff… Odetchnęłam <3 Jednak nie chciałam sprawić wrażenia, że mi zależy. Kocham go *.*
- Wybaczysz mi? – spytał z miną szczeniaczka.
- Tak – przytuliłam go – Ale następnym razem…
- Obiecuję, że nie będzie „następnego razu”– przerwał mi
J
- Co wam wpadło do głowy?!
- Ty *.*
  Po tym słowie nie byłam w stanie na niego krzyczeć <3
- Emila! Wyłaź! Teraz ja! – darł się Mario.
- No już, już… - szykowałam się do wyjścia.
-  Lubisz mnie? - spytał Marco z pięknym uśmiechem *.*
   „ KOCHAM CIĘ! ” – nie powiem tego, choć to prawda ;(
- Lubię
J - uśmiechnęłam się i wyszłam.
    Kiedy wyszłam chciałam, jak najszybciej nawrzeszczeć na Moritza! Za to, co powiedział Marco?! NALEŻY MU SIĘ!!!
    Weszłam do jego sali.
- Czy ciebie do reszty porąbało?!
- Miłe przywitanie.. – nie powiem… - odezwał się.
- Przestań już!!! Coś ty nagadał Marco?!
- Prawdę! My powinniśmy być razem!!!
-  Hahaha! Lepszego żartu nie słyszałam!!!
   Wyszłam trzaskając drzwiami. Posiedziałam jeszcze z Marco *.* Może kiedyś odważę się powiedzieć mu to, co do niego czuję? <3
   Wesoła wróciłam do domu.
- Hejka! – powiedziałam.
- Humorek ci się poprawił! – zauważył Łuki – gdzie byłaś?
- W Honolulu małpy straszyłam! – zaśmiałam się :D
- Ej! To moja fucha! – „oburzył się” :D
- Nie e! Ty straszysz pingwiny w Egipcie! :D
- A no racja! – śmialiśmy się <3 – to gdzie byłaś?
- Aleś ty ciemny… - walnęłam się w czoło :D – Przecież pisałam ci sms’a, że jestem z chłopakami w szpitalu!
- A! Też prawda! :D Ej?
-  Hm?
- Oni się pobili o ciebie? – spytał.
- Niestety…
- Ja bym się cieszył… :D
- Kretyn! :D
  piszczek zrobił kolację :D W pewnym momencie zapatrzył się na butelkę ketchupu… :D
- Co się tak paczysz? xD – śmiałam się.
- No, bo ketchup nie jest z pomidorów! :D
- No, a z czego?! – nie wytrzymałam ze śmiechu :D
- Z papryki!
- Taaa! xD Ty jesteś z papryki… :D
- No, jak ketchup jest z pomidorów, to ja jestem księżniczką!
- Czytaj skład – śmiałam się.
- Skład: pomidory – czyta na głos xD
- Piątka z czytania księżniczko!  :D
- No, ale jak?! – śmiał się xD
- Nie no na serio muszę cię do tego przedszkola zapisać!  :D
- A bendom podwieczorki?  :D – spytał głosem małego dziecka :D
- Tak księżniczko! :D
   Po kolacji poszłam się myć. Po kąpieli zauważyłam brak mojej rzeczy… Wyszłam z toalety.
- Księżniczko!? – zapytałam z góry xD
- Noom xD – odezwał się.
- Widziałaś może mój truskawkowy balsam do ciała?!
- Niue! – wykręcał się xD
- No, bo tak długo cię nie było… I ja… I Lewy…  - tłumaczył się :D
- Wysmarowaliście się nim? – zgadywałam.
- Nie. No i głodni byliśmy… Znaczy truskawek nam się zachciało!
- Wrąbaliście mój balsam?!
- Tak! – śmialiśmy się xD
- Smakował?! – zrobiłam sobie przerwę w śmianiu się :D
- Pyszniusi! – śmiał się :D
- Księżniczko! Okupujesz mi ulubiony balsam!
- Księżniczce NIKT nie rozkazuje! xD
- Bo księżniczka pozna słodki smak zemsty! – śmiałam się.
- Kupić drugi na zapas? – śmialiśmy się xD
- Poproszę! :D
- Jutro z rana pójdę! Dziś jest już późno! – wykręcał się.
- Jest 19:27! Marsz! – śmiałam się :D
- Ale muszę?! – wzdychał :D
- Bez gadania!
  Wyszedł :D Przyszedł z dwoma butelkami xD Byłam tak zmęczona, że zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------
KOCHANI! <3 Przepraszam, że wczoraj nie dodałam rozdziału, ale miałam malutkie kłopoty z internetem -,- Jeszcze raz przepraszam i zachęcam do komentowania ;**

1 komentarz: